„Na odwyku od
mojego mężczyzny czułam się nikomu niepotrzebna. Próbowałam sobie przypomnieć
ciepło, które mi dawał; przymykałam powieki, przeciągnęłam policzkiem po ramieniu,
czekałam... Pojawiały się tylko obrazy wspólnych chwil, ale ciepło nie
przychodziło. A tam! Niech się dzieje, co chce, byleby mnie kochał! –
stwierdzałam. A po tygodniu
ponownie wspinałam się na palce i owijałam ręce wokół jego szyi. Czułam
szorstki policzek na moim i pochłaniałam usta. Moje tętno przyśpieszało. Obejmowałam
wargami ucho. Język chętnie odwiedzał zakamarki tego labiryntu, kąsały go zęby.
Nie był ani twardy, ani miękki.
Nie był ani elastyczny, ani nieruchomy. Próbowałam się odsunąć, by odpocząć od
skomplikowanych i wciągających badań, lecz wtedy ukochany gryzł mnie w szyję.
Rzucaliśmy się na siebie. Rano patrzyłam na skórę, poznaczoną namiętnością.
Cieszyły mnie siniaki i zadrapania. Żałowałam, że niedługo znikną i te
pamiątki”.
Relacja tej dwójki nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych. Przypomina huśtawkę: na górze róże, na dole diabelski kociołek. Jedno chce wydostać drugie z jego piekła, a
przy tym uciszyć własne demony. Afera aferą pogania. Jednak im więcej napięcia w związku, tym bardziej
wciąga bohaterkę.
***
Moja metoda: każdej literze, która składa się na słowo „czerwień”, przyporządkowuję temat powiązany z tym kolorem i z fabułą powieści, a tematowi – część tekstu i ilustrację. Dotąd pojawiły się: C i CZUŁOŚĆ, Z i ZNISZCZENIE, E i EGOIZM, R i RYZYKO, W i WSTYD oraz I i IRYTACJA. We wtorek opublikuję ostatni przedpremierowy fragment!
Kolejny cytat, kolejny wątek! Kłótnia głównej bohaterki Odcieni czerwieni z mężczyzną, którego nazwała miłością i przekleństwem swojego życia. W porównaniu z ich następnymi awanturami jest ona czułą rozmową.
„– Magda, to tylko zioło. Od tego nie da się
uzależnić. – Próbował mnie uspokajać, ale nic z tego. Właśnie przestałam
stronić od konfliktów.
– Da się!
Psychicznie! Czytałam o tym!
– To za dużo się
naczytałaś, skarbie.
– Złapią cię,
wsadzą do paki i wezmą na odwyk!
– Filmy też
przedawkowałaś. Może będziesz mi wysyłać paczki?
– Przestań! – Ten
cynizm na dobre wyprowadził mnie z równowagi. – Ty się chyba uczyłeś o
nałogach? Nie mogę tego pojąć!
– Kochanie, ja też
tego nie pojmuję. To i ty nie musisz.
Wtedy po raz
pierwszy obraziłam się naprawdę. Przestałam chodzić z Igorem na imprezy i bywać
u niego. Na każdej szybko znajdował chętnych na zioło i kwas. Naszą bliskość
zastąpiły niedopowiedzenia, obojętność, wiadomości bez odpowiedzi”.
W książce rozwijam
cały wachlarz uzależnień: od różnych używek, rozkoszy, rozpaczy i od tego jednego,
jedynego, wybranego człowieka, dilera mocnych wrażeń. Nałogowej potrzeby jego obecności będzie dotyczył siódmy, przedostatni fragment. Łączy się z powyższym, więc pojawi się już jutro!
***
Moja metoda: każdej literze, która składa się na słowo „czerwień”, przyporządkowuję temat powiązany z tym kolorem i z fabułą powieści, a tematowi – część tekstu i ilustrację. Dotąd pojawiły się: C i CZUŁOŚĆ, Z i ZNISZCZENIE, E i EGOIZM, R i RYZYKO oraz W i WSTYD.
„(…) czuję żal do kościoła, szkoły, rodziny i
nie wiem do kogo jeszcze, że weszłam w seks z mężczyznami, nie mając pojęcia,
czym on właściwie jest. Nie rozbierałam, tylko byłam rozbierana, podobnie jak
Barbie. Dobrze, że nie zdołano mi nic urwać. Chłopak przez chwilę wykręcał mi
piersi jak kurki od kranu, bez wyczucia, nie zważając na moją reakcję. Na nic.
Wsuwał we mnie zimną dłoń i wpychał ją głęboko, jakby badając, jak daleko może
się posunąć. Jestem mokra czy nie? Nie? No więc jeszcze trochę – powsuwać,
powysuwać. Moja bierność była godna pożałowania i czyniła mnie podobną do
lalki. Podczas męczenia w pozycji misjonarskiej nie poruszałam się, zażenowana.
Odkąd dojrzałam, moje ciało nie było w pełni moje. Zabrały mi je zakazy i
wstyd. Po pierwszym razie zmieniło się niewiele – po prostu rozszerz uda, no,
dalej”.
Podczas lektury Odcieni czerwieni razem z narratorką przebędziecie krętą drogę od wstydu do wyzwolenia.
Moja metoda: każdej literze, która składa się na słowo „czerwień”, przyporządkowuję temat powiązany z tym kolorem i z fabułą powieści, a tematowi – część tekstu i ilustrację. Dotąd pojawiły się: C i CZUŁOŚĆ, Z i ZNISZCZENIE, E i EGOIZM oraz R i RYZYKO. Następny cytat opublikuję w sobotę.
„Impuls, by przeżyć
podniecającą noc, był silniejszy od wszystkiego. Nareszcie nie obciążały mnie
cudze zasady. Moralność? Co to jest moralność? Wartości? Po co wartości?
Chciałam być winna, coraz bardziej winna, bo niewinni nie mają władzy. Za to
deprawacja wiąże się z siłą, która pozwala rządzić. Wydawało mi się, że mam
wszechwładzę – nad sobą i innymi. Poderwę, kogo zechcę, i przetestuję go.
Alkohol pozbawiał mnie wstydu i dodawał odwagi” - zwierza się narratorka Odcieni czerwieni.
Gdy bliżej poznacie całą książkę, zgłębicie inne eksperymenty, na jakie pozwoliła sobie bohaterka, by przyspieszyć bicie serca. Mam nadzieję, że będziecie o nich czytać z wypiekami na twarzy! Następny cytat
pojawi się w czwartek. Przekonacie się,
jak narratorka pojmowała swoją seksualność w czasie dojrzewania.
*** Moja metoda: każdej literze, która składa się na słowo „czerwień”, przyporządkowuję temat powiązany z tym kolorem i z fabułą powieści, a tematowi – część tekstu i ilustrację. Dotąd pojawiły się: C i CZUŁOŚĆ, Z i ZNISZCZENIE oraz E i EGOIZM.
Litera "E" sprawuje honorowy patronat nad trzecim z przedpremierowych fragmentów Odcieni czerwieni, który pochodzi z rozdziału Nimfomanka?
„Jednonocny partner nie mógł się domyślić, że
nie przeżywam pierwszej przygody w dżungli, lecz jestem łowcą, jak Pampalini.
Myśliwy jest przecież rodzaju męskiego. Ja ukrywałam naturę myśliwego i
kobiecym zwyczajem chodziłam w gości. A przy okazji moja cipka gościła
gospodarza. Zwykle nie pytał mnie o plastry i blizny, które okrutnie ujawniał
dzień. Jeśli zaś pytał, ucinałam temat. Nie zwierzałam się mężczyznom, mimo że
oni często zwierzali się mnie. Ile ja się dowiedziałam o zawiedzionych
miłościach i zdradach! Przespała się z moim bratem. Wybaczyłem mu, rodzina
musi trzymać się razem. Ale tej wywłoce nie daruję! Nie ma mowy!. Ach, ci
męczennicy miłości! Lubili mnie jeszcze bardziej, gdy czujnie ich słuchałam.
Przynajmniej tyle mogłam dla nich zrobić, bo wcale ich nie lubiłam. Kontakty z
nimi były dla mnie wyłącznie rozrywką. I rozgrywką”.
*** Moja
metoda: każdej literze, która składa się na słowo „czerwień”, przyporządkowuję
temat powiązany z tym kolorem i z fabułą powieści, a tematowi – część tekstu i
ilustrację. Dotąd pojawiły się: C i CZUŁOŚĆ oraz Z i ZNISZCZENIE.
Drugi przedpremierowy cytat z Odcieni
czerwieni, kontrastowy wobec poprzedniego (C i CZUŁOŚĆ).
„Odprężało mnie przesuwanie żyletką po udach;
dzięki niej odzyskiwałam spokój. Nareszcie nie rozpamiętywałam tego, co było,
nie stresowałam się tym, co jest, i nie martwiłam się, co będzie. Pierwszy ruch
był mocny, kolejne słabsze, a ostatni najsilniejszy, żeby zapamiętać wrażenie. Na
końcach sznytów gromadziły się krople. Kiedy spływały w dół, przez moment
przypominały nuty. Baczność! Tak leci hymn mojego burdelu! Po hymnie! Spocznij!
Troskliwie przemywałam rany, osuszałam je i przyklejałam opatrunki. Nasiąkały
krwią, a ja napawałam się wrażeniem wyzwolenia. Przez moment czułam się jak na
haju, poza i ponad wszystkim. Totalne uniesienie. Skaleczenia stawały się
dotkliwe później. Chyba najbardziej wtedy, gdy się goiły”.
Kiedy przeczytacie książkę, dowiecie się, dlaczego zestawiłam z tym fragmentem fotografię, która odsyła nie tylko do destrukcji, ale i do niewinnej dziewczynki. Co ją zraniło aż tak, że zaczęła ranić siebie? Dlaczego ból pogłębił się, gdy dorosła?
***
Moja metoda: każdej
literze, która składa się na słowo „czerwień”, przyporządkowuję temat powiązany
z tym kolorem i z fabułą powieści, a tematowi – część tekstu i ilustrację. Kolejny cytat zamieszczę w niedzielę. Śledźcie moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/motyl.marta/, by już jutro przekonać się, jakiej skłonności będzie odpowiadał.
Od dzisiaj - przedpremierowe
fragmenty mojej książki Odcienie czerwieni! Będę je publikować według klucza. Każdej
literze, która składa się na słowo „CZERWIEŃ” przyporządkuję temat powiązany z
tym kolorem i z fabułą, a tematowi część tekstu i ilustrację. Zaczynam od
CZUŁOŚCI głównej bohaterki wobec wyzwolonej Lolity.
„Wpadała do mnie, kiedy tylko obie miałyśmy czas. Po kąpieli
wychodziła z łazienki w samym ręczniku, brała do ust papierosa i siadała mi na
kolanach. Podawałam jej ogień, a ona opierała stopę na moim ramieniu. Zupełnie jakbym była jej
własnością. Oto nimfa pełna blasku! Na jej włosach zawsze tańczą jasne
refleksy. Zabiera mnie poza czas, w oceaniczną głębię piękna. Najchętniej
wpuściłabym jej rybkę między nogi, oczywiście złotą, żeby trącała ją
pyszczkiem. Nie miałam rybki, więc sama dostawałam się w ponętną głębię. Na
zewnątrz był wrogi świat, a ja pływałam pośród miłości”.
Magdalena Dębicka, autorka i odtwórczyni monodramu Głodne dziecko, który stworzyła na podstawie mojej powieści KochAna. W pułapce anoreksji i bulimii, dokonała na scenie operacji na otwartym sercu. Jej energia sprawiła, że Alicja (główna bohaterka książki) wciągnęła publiczność w krainę swoich marów. Aktorka weszła bowiem nie tylko w jej skórę, ale również w umysł i przede wszystkim w duszę, emocjonalną aż do granic.
Pisząc, myślę obrazami. M. Dębicka wybrała kilka z nich, dokonując trafnego połączenia. Wymalowała je przekonująco i poruszająco. Dostrzegam w tym jej rozbudowaną wrażliwość i intuicję. By podkreślić tę wspólnotę odczuwania, w dalszej części wpisu zestawiłam wątki wykorzystane w monodramie również z kolażami, które wykonałam kilka lat temu.
Głodna dusza
M. Dębicka, odtwarzając Alicję, skupiła się przede wszystkim na scenach wojennych z walki z ciałem. Sugestywnie opowiadała o ciągłym pilnowaniu swojej wagi. Zwierzała się, jak spacerowała między półkami w hipermarkecie, dumna, że potrafi sobie wszystkiego odmówić. „Patrzą na mnie rzędy produktów zapakowanych w puszki, pudełka, butelki, kartony. Błądzę po labiryncie, mijając kolumny groszku, stosy zupek, piramidy butelek z napojami. (…) Konsument myśli, że one są dla niego. Nie, to on istnieje dla nich”. Krzyczała: „Pięć razy pokonaj swój głód!”.
Robiła ćwiczenia aż do utraty sił, a potem rozpaczliwie napychała się jedzeniem. W powieści „głodne ja” Alicji przybierało np. postać węża, oplatającego ją coraz mocniej. Autorka monodramu zobrazowała je inaczej, jako niepokojące, samotne dziecko, która pojawiało się w wizualizacjach.
M. Dębicka i J. Zamęcka, "głodne ja" bohaterki
Wytłumaczyła, dlaczego przebywa na froncie wojny ze sobą. Wskazała m.in. na poczucie niezrozumienia i brak akceptacji bliskich wobec zmian, które zachodziły w jej wnętrzu i planów zostania malarką. Żywiołowo ujęła metamorfozę ugrzecznionej, stłamszonej błękitnej dziewczynki w punkówę, która kreśli na ścianie symbol anarchistów i manifestuje, że „Tu i teraz i wokół nas trwa permanentna rewolucja!”.
Rewolucja
Przebierając się w gorset, mini, kabaretki, złote pantofelki tworzyła portret „kobiety-lalki”. Czerwone światło, które ją podświetlało, stanowiło świetny kontrapunkt wobec czerni.
Komplety i gadżety
„Wyobraź sobie roznegliżowaną kobietę, polecającą jakiś towar. Pożądanie jej kuszącego ciała ma szansę przełożyć się na namiętność do reklamowanego przedmiotu. (…) Ciała sprzedają wszystko (…) Wyginają się w prowokujących pozach, wysyłają kuszące spojrzenia i pełne obietnic uśmiechy. <<Przebierz mnie albo rozbierz, zegnij mi nogę w kolanie, wykręć rękę. Skorzystaj. Jestem przecież kolejnym gadżetem, twoją zabawką, prawda? (…)>> (…) Reklama, popkultura, mężczyzna bawią się kobietą bez ograniczeń. Gdy im się jakaś znudzi – rzucają ją w kąt bez żalu i szukają nowej, oferta jest bogata”. Wypowiadając te słowa, aktorka raz wydawała się uwodzicielska, a raz stawała się żałosna jak klaun.
Żonglowała wcieleniami, będąc równie sugestywna jako dziecko łaknące akceptacji, zagubiona nastolatka i młoda kobieta, wciąż głodna przed wszystkim uczuć. „Łudziłam się, że nie będę tylko lalką i znajdę w końcu prawdziwą bliskość, gdy ważniejsza od CIAŁA stanę się JA”.
Balansowała między skrajnościami, przechodząc od przerysowanej zmysłowości do pragnienia bycia bezcielesną, od powtarzania „jestem w porządku” do nienawiści wobec siebie, od surowego odchudzania do napadu bulimicznego. W spektaklu nie brakowało elementów komicznych, ale raczej spod znaku czarnego humoru, a także przewrotności. Aktorka przewrotnie wytykała, że publiczność sama zgodziła się patrzeć na jej cierpienie, i ciągle nie odrywa od niej oczu. Niezwykłym doświadczeniem dla mnie jako autorki jest, że odtwórczyni roli Alicji nadała moim słowom swoją moc, nie zmieniając ich sedna, a podkreślając je. Dzięki jej ekspresyjnej grze w pełni wybrzmiały zawarte w KochAnej bunt i gniew, smutek i ból. „Papierowa” Alicja wreszcie naprawdę wrzeszczała, na cały głos, w imieniu wszystkich Alicji, które szaleją, i wszystkich Alicji, które gotują sobie piekło, ale nie bez przyczyn.
M. Dębicka, by ukazać skomplikowane doznania bohaterki, nie potrzebowała wielu środków spoza tych, które nosiła w sobie. Z wyczuciem i temperamentem poruszała się po scenie, akcentując każdym ruchem to, co pragnęła przekazać. Lubię oszczędną scenografię. Na scenie znajdował się stół i czarne pudełka z kilkoma rekwizytami.
Wszystkie
elementy były niezbędne i zostały wykorzystane. Wizualizacje w odpowiedni sposób dopełniały słów, a czasami nadawały scenom tajemniczego wyrazu. Muzyka podkreślała zmieniający się nastrój na scenie i sprawiła, że przedstawienie nabrało jeszcze większej dynamiki. Dzień, w którym obejrzałam Głodne dziecko, śmiało mogę nazwać jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Płakałam ze wzruszenia już w trakcie spektaklu. Publiczność dopisała, a po przedstawieniu rozległy się gromkie brawa.
***
Pamiętam, że aktorka napisała do mnie kilka lat temu, pytając, czy może użyć fragmentów KochAnej na jednym z egzaminów. Uczęszczała wtedy do studia teatralnego przy Teatrze Baza w Warszawie. Potem postanowiła stworzyć monodram oparty na motywach powieści.
Jestem pełna podziwu, że włożyła w niego tak dużo pracy, na każdym etapie, i nie poddawała się. Wielki aplauz należy się również reżyserowi, Jakubowi Firewiczowi, opiekunowi artystycznemu z Teatru Baza, Tomaszowi Zadróżnemu, fotografowi, który zrobił świetne zdjęcia do materiałów do spektaklu, Dmytro Gurnickiemu i całej ekipie współpracującej z autorką monodramu.
Bez nich to wszystko by się nie udało!
M. Dębicka nie spoczęła na laurach i po weekendowych pokazach myśli o dalszym wystawianiu Głodnego dziecka. Obecnie można ją oglądać w Teatrze Powszechnym w Łodzi, w Stopklatce i w Szkole żon.
M. Dębicka i J. Firewicz w Stopklatce, fot. K. Chmura, źródło
Aktorka w charakteryzacji do Szkoły żon
*** Jako dodatek specjalny: kilka zdjęć wykonanych po wystawieniu Głodnego dziecka.
Krajobraz
po burzy.
Magdalena
po robocie, obsypana ryżem i oblana jogurtem.
Sroczka wreszcie dorwała złoty bucik „kobiety-lalki”.
Mam nadzieję, że spektakl zobaczymy jeszcze nie raz i nie dwa!
Fotografie ze spektaklu i te, które są z nim powiązane, pochodzą
z archiwum Magdaleny Dębickiej. Zdjęcia po przedstawieniu wykonał Zbigniew
Komorowski. Serdecznie dziękuję im za użyczenie swoich materiałów :).
„Czerwone jest serce, które wybija godzinę miłości, usta
zbliżające się do pocałunku, bielizna zdejmowana niecierpliwymi ruchami,
rozkosz rozpalająca ciała. Ale też płomień niszczący nawet najmocniejsze
uczucie i krew płynąca z ran zadawanych przez innych i przez siebie. Wszystkie
te odcienie czerwieni zna główna bohaterka, biseksualna, bezpruderyjna studentka szukająca nocnych
przygód. Wzdycha do współczesnych Lolit i przyciąga niebezpiecznych mężczyzn. W
retrospekcji szczerze opowiada, jak kształtowały się jej skłonności i
charakter. W tle historii rozbłyskują światła wielkich i małych miast, wdzięczą
się blogerki modowe, a hipsterzy nie wzbijają się ku gwiazdom, bo okazują się
być kurami nielotami” - taki opis pojawi się na odwrocie okładki.
Szykujcie się
więc na karuzelę wrażeń. Łańcuchową;).