4/01/2017

Manekiny z Czarnobyla


Rzecz działa się w ubiegłym tygodniu. Mierząc wzdłuż i wszerz część Manufaktury, w której sprzedaje się i kupuje, trafiłam na klientów dziwadła. Nie mieli żadnych toreb i stali bez ruchu, ubrani jak na desant do Czarnobyla.

Fot. ja

Musiałam, po prostu musiałam podejść bliżej. Okazali się nie podejrzanymi figurantami, a figurami. Stanowią one elementy instalacji Skażeni awangardą, która towarzyszy Festiwalowi Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Z tego powodu, że rok bieżący jest Rokiem Awangardy, festiwal obrał sobie za temat Awangardę jako stan umysłu.

Fot. ja

Instalację wykonała Justyna Cieślik-Pluta, artystka z Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Współpracowała z Justyną Tomczak z tamtejszego Teatru Powszechnego oraz z grupą studentów i wolontariuszy. 

Anonimowe postaci jak spod jednej sztancy przywodzą na myśl manekiny. W kombinezonach zabrudzonych czerwoną farbą, imitacją krwi,  raczej nie pasowałyby do kolekcji  spring/summer w jakimkolwiek sklepie. Ale! Surrealiści stroili manekiny na własne wystawy beograniczania się. Nadając im absurdalny wygląd, nadawali i funkcję odmienną od dotychczasowej. Z obiektów służących modzie zamieniali je na obiekty sztuki.

Manekin Andre Massona, źródło

Manekin Man Raya, źródło

Salvador Dali, Dżdżysta taksówka, źródło

Dzieło Skażeni awangardą bliskie jest surrealistycznemu sposobowi rozumowania. Poza tym zauważyłam w nim odniesienia do dadaizmu i działalności Marcela Duchampa. Jego najsłynniejsza akcja? Pisuar, któremu nadał tytuł Fontanna i sygnował pseudonimem „R. Mutt”, wysłał na Wystawę Niezależnych w Nowym Jorku. Teoretycznie każdy, kto wniósł odpowiednią opłatę, mógł pokazać tam pracę. 

źródło

Fontanna nie została jednak wystawiona. „Autor” skomentował te wydarzenia w artykule dla dadaistycznego czasopisma „The Blind Man”. Gest dadaisty stworzył pole do dyskusji na temat tego, jak określać granice sztuki i czy w ogóle się da. Duchamp kładł nacisk na intelektualny wymiar sztuki. Nowa myśl, owszem, zmieniała funkcję przedmiotu, lecz sama jego forma pozostawała niezmienna. Jednak artysta nie chciał zamieniać tego w łatwą metodę tworzenia. Czego nie chciał, a co potem nastąpiło, to już zupełnie inna sprawa.  

W przypadku ekspozycji z Manufaktury doszło do pewnego przetasowania. Sztuka przywędrowała ze swoimi problemami na teren pełen rzeczy powielonych w wielu egzemplarzach. Podstawiła tam własnych agentów, którzy naśladują to powielanie. Teren ten nie jest jej przynależny, choć szczyci się mianem galerii. Co prawda handlowej, ale jednak.  Jego zadaniem jest przyciąganie klientów odpowiednią estetyką. A Skażeni awangardą  nie mają w sobie właściwej jej aury dobrobytu i beztroski. 

Instalacja sięga również do obecnej w pracach Duchampa idei twórczości jako refleksji nad... twórczością. Na piersiach „manekinów z Czarnobyla” w Manufakturze znajdują się cytaty dotyczące roli artysty, sztuki i pytania związane z tymi zagadnieniami. Ot, nietypowe nadruki. M.in. „Rewolucyjny artysta i rewolucyjny naukowiec, a nie artysta szkolny i normalny naukowiec są wzorami cnót” (Richard Rorty), „Czy nie robimy czegoś, przeciwko czemu dusze awangardy krzyczą?”, „Gdzie są granice sztuki? Czy w ogóle one istnieją”? 



Powyższe fotografie są mojego autorstwa

Kwestie te zwykle tkwią zamknięte w muzeach, galeriach (sztuki) i na uczelniach. Czyli w środowisku ludzi bezpośrednio związanych ze sztuką i jej pasjonatów. Według mnie świetnym  rozwiązaniem jest wypchnięcie ich w przestrzeń usługowo-handlową. Tak, żeby dały do myślenia każdemu, kto zechce się przy nich zatrzymać i nad nimi pochylić. Ekspozycja zaskakuje i skłania do tego, żeby chociaż się przyjrzeć, o co w niej na Boga lub na diabła chodzi.

Zostało to częściowo wytłumaczone w tekście, który znajduje się w pobliżu eksponatów. Organizatorzy nadmieniają, że „Każda figura ma w sobie ślad przeszłości, próbuje podążać naprzód  z poczuciem straty po tym, co było”. Ach, te manifesty futurystów, konstruktywistów, dadaistów, surrealistów, pisane w pocie czoła, z takim zaangażowaniem. Kto je zna? Kto na nie dziś zwraca uwagę?  Czy ten, kto dziś wierzy w ujęte w nich ideały, jest rzeczywiście skażony tą narracją? Czy ona pomaga mu realizować własne zamierzenia, dopinguje go, inspiruje? Ja, po obejrzeniu tej ekspozycji, jestem dobrej myśli. Vanguard is not dead, skoro właściwa jej gra znaczeń i pewnego typu prowokacja ciągle mają moc. I przypominają o działaniach XX-wiecznych, awangardowych artystów właśnie. 

Tak trzeba świętować Rok Awangardy!

2 komentarze:

  1. Nieco dziwi mnie nawiązanie do Czarnobyla, ponieważ stroje te ewokują mi rzeźnie, fermy i tym podobne obozy zagłady współczesnego świata, które znajdują się tuż za płotem, nawet w niewielkich miejscowościach, a z których rozczłonkowane cierpienie trafia kolorowo opakowane na sklepowe półki oraz na talerze, znad których słyszą co poniektóre dziatwy "lada zjedz mięso". Pośród nich mogłaby stanąć Magda z "Odcieni czerwieni" ze swoją ignorancką neurotycznością, która już na początku protekcjonalnie nazywa filozofię weganizmu "modą". Jedyna ocalała w postapokaliptycznym świecie. W sumie to jest piękne w sztuce, że skłania do najrozmaitszych refleksyj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe skojarzenie i czyni przekaz szerszym. Ale zauważ, że tytuł wystawy to "Skażeni awangardą". Przez "skażenie" w połączeniu z wyglądem manekinów Czarnobyl nasunął mi się sam. I wydaje mi się, że podciągasz tę ekspozycję przede wszystkim pod to, co Ciebie porusza. Magda w "Odcieniach..." mówi o "modzie na wegetariańską cnotliwość" i tyle. Nie mam pojęcia, czemu ma służyć ta kpina z bohaterki. Jak sam wiesz, powieść nie traktuje o tym, czy jeść mięso, czy go nie jeść. Ale nie wiesz jeszcze, jak Magda i mięso prezentują się w "Mocy granatu" ;)

      Usuń

Copyright © Marta Motyl