Zdarzają się historie, które nie dają spokoju,
dopóki nie pozna się ich po ostatnią stronę. W uniesieniu i przerażeniu czytam takie
kartka po kartce, i chcę dalej, więcej, szybciej. Kręcę się na tej
karuzeli i mocno się trzymam, choć gromadzi się we mnie coraz więcej napięcia.
Nic dziwnego, że kiedy schodzę, czuję mdłości.
Do takiej grupy należy Pianistka Elfriede Jelinek.
źródło |
Pisarka opowiada o życiu Eriki Kohut, profesorki,
która uczy gry na fortepianie. Jej kariera artystyczna nie powiodła się tak,
jak tego oczekiwała, a życie osobiste jest jeszcze bardziej niesatysfakcjonujące.
Czterdziestoletnia kobieta wciąż mieszka z despotyczną matką. Są od siebie
uzależnione emocjonalnie. Awanturują się i biją, godzą, a nocami zgodnie dzielą małżeńskie
łoże. Główna bohaterka ma skłonności autodestrukcyjne i brutalnie się okalecza. Zakochuje się w niej uczeń, Walter Klemmer. Początkowo jest nieświadomy utajonych przed otoczeniem upodobań podziwianej nauczycielki. Nie wie, że po zajęciach znakomicie znająca się na muzyce, dystyngowana, oschła i złośliwa Kohut ogląda peep-show, filmy pornograficzne albo pary uprawiające seks w parku. Jej wymagania co do ich relacji, spisane w skierowanym do niego liście, wprawiają
go w osłupienie. Ona nawet nie podejrzewa, jak zemści się za nie młody
mężczyzna. Więcej nie zdradzę.
Nie znoszę Pięćdziesięciu
twarzy Greya – kiczowatej opowieści o odnajdywaniu swojego pana, który ocali zagubioną niunię, nada jej życiu sens i znaczenie, a jaki dreszczyk
temu towarzyszy! Jaki występek! Hoho! Po prawdziwe dreszcze zapraszam do
Jelinek, która napisała swoją powieść wiele lat przed „przełomową” sagą E.L. James. Wszystkie jej fanki powinny sięgnąć po Pianistkę, by przekonać się, jak wygląda wstrząsający portret psychologiczny, czym jest przekraczanie granic, co się dzieje, gdy sytuacja rzeczywiście wymyka się spod kontroli i już nie da się niczego cofnąć. Literatura Jelinek to nie jest tani komplecik z sex shopu z przepaską na oczy gratis. Czytajmy
ją, bo bardzo wydatnie obrazuje różne obsesje i zagrożenia. Bez żenady wyciąga
poupychane po szafach, mroczne strony charakteru różnych postaci i realne
upokorzenia, jakimi obdzielają i jakich doświadczają. Jej książki przejmują
dogłębnie i nie dają spokoju. Aż mi wstyd
porównywać obie autorki. Wybaczcie skojarzenie, po prostu jestem cięta na książki o umiejętnościach Greya i tłumaczenia, jak one wyzwalają kobiety. Jelinek wprost
i brutalnie pisze o zniewoleniu przez innych ludzi i wewnętrzne demony. Śmiało
prowadzi przez piekło myśli i zachowań.
Noblistka ma wykształcenie muzyczne, co wpłynęło na
jej prozę, gdyż w niej naprawdę dobrze gra słowami. Jedno biegnie za drugim bardzo wartko,
rytmicznie, wszystko jest tak zgodne… nie potrafię tego odpowiednio określić. Dawno
nie miałam w ręku równie wciągających książek jak jej. Wspominałam już, że kiedy
dzieło mną zatrzęsie, odczuwam satysfakcję. Pragnę tej szalonej karuzeli, mimo
następstw po zejściu z niej. Dlatego polecam też film Michaela Hanekego zrealizowany
na podstawie Pianistki.
źródło |
Obraz filmowy zwykle jest uproszczeniem, niektóre wątki książki
zostały naturalną koleją rzeczy pominięte. Jednak reżyser dobrze oddał atmosferę
powieści i osobowości bohaterów. Jestem mu wdzięczna szczególnie za to, że
pokazał mi Erikę.
źródło |
Zaproponowany przez niego wizerunek idealnie do niej pasuje. Kiedy
czytam, nie wyobrażam sobie wyglądu postaci we wszystkich szczegółach. Teraz,
gdy myślę o głównej bohaterce, widzę ją jak w tym filmie.
Piękny kadr, jeden z moich ulubionych. Są w nim metafizyka, spokój, cisza. Daje odpocząć od wrażeń. Źródło |
Scena odczytywania listu w pokoju Eriki. Źródło |
Na koniec dodatek specjalny: wyestetyzowana lalka, która w ogóle nie pasuje mi do tej postaci, ale... doceniam, gdy bohater wychodzi z książki i jest kreowany na różne sposoby.
źródło |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz