4/26/2017

Jak jechałam z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk w "Taborze literackim"


W ubiegły weekend po raz pierwszy poprowadziłam spotkanie autorskie. Niby mam za sobą swoje własne, jako taką praktykę w wystąpieniach publicznych, ale była trema, oj, była. Nawet śniłam o rozmowie na noc przed nią. Do przepytania na jawie miałam autorkę ponad dwudziestu książek, m.in. serii Cukiernia pod Amorem, Podróż do miasta świateł, Fortuna i namiętności. 


Pisarka gościła 21 kwietnia w księgarni Skład Główny w Koluszkach. Wydarzenie zapoczątkowało cykl Tabor literacki. Tabor, bo mówiąc Koluszki, myśli się kolej. Ze spotkaniem zbiegły się tory kilku okazji, w tym Weekend Księgarń Kameralnych i otwarcie księgarni po remoncie. Tak prezentuje się ta elegantka!

Fotografia ze strony księgarni www.facebook.com/KsiegarniaKoluszki

Nożyczki do przecięcia symbolicznej wstęgi dzierżył gość specjalny. Jedno ciach! i gotowe. 

Fot. Patryk Kurc

W pierwszym rzędzie przypatrywali się temu dawni właściciele księgarni, C
zesław i Barbara Gawrych. Lokal z charakterystycznymi, podwójnymi drzwiami, zapisał się we wspomnieniach kilku pokoleń koluszkowian. Kto w nim nie stał w kolejce po podręczniki? 

Jeśli przy historii jesteśmy: przed wojną w miejscu księgarni znajdowała się synagoga. Powiedzieli o niej przedstawiciele Stowarzyszenia Historia Koluszek. Ich pogawędka poprzedzała Tabor...

Fot. Patryk Kurc

Dostali od
 Bartosza i Agnieszki Kurców, do których należy Skład..., dwie peerelowskie tablice do tworzonego przez siebie muzeum. Podczas remontu odnalazły się one na zapleczu. Tak prezentuje się jedna z nich wraz z dumą i szczęściem obdarowanych.  

Fot. Agata Grzelak

Granatowa policja sprawowała pieczę nad dalszą częścią programu. 

Moje pierwsze pytania krążyły wokół bohaterek powieści pani Małgorzaty. Rozmawiałyśmy o silnych kobietach, które ona często opisuje. Uważa takie postaci nie tylko za ciekawe, ale i za motywujące dla czytelniczek, żeby nie dały sobie w kaszę dmuchać. Jej bohaterki niejednokrotnie stają przed wyzwaniami i wychodzą z nich cało. Pisarka chętnie wykorzystuje możliwość pokazania ewolucji osobowości pod wpływem wydarzeń mocnego kalibru. Sama także uważa się za silną kobietę.

Tabor literacki... mogłam skombinować mundur kolejarski. Fot. Agata Grzelak

W początkowej fazie swojego  pisania (a zadebiutowała po czterdziestce) pani Małgorzata tworzyła bohaterów na kanwie prawdziwych osób. Teraz nie korzysta z pierwowzorów. Liczba typów ludzkich jest według niej liczbą skończoną. Za istotniejsze od  rodzaju charakteru uznaje dokonywanie przez postaci wyborów i to, jak one na nie wpływają. Słuchałam jej z tym większym zainteresowaniem, że i u mnie sposób tworzenia bohaterów ewoluuje. Proporcje w mojej mieszance prawdy z fikcją zmieniają się. Podporządkowuję je zresztą pod potrzeby określonej postaci.

Intrygował mnie też sposób przeprowadzania przez pisarkę researchu. Pracując nad powieściami historycznymi, korzysta z tekstów źródłowych, opracowań, rozmów ze specjalistami. Zdziwilibyście się, ile osób trzeba obdzwonić, żeby sprawdzić szczegóły istotne dla fabuły sprzed lat. Na przykład jak  kursował pociąg z punktu A do punktu B, gdzie mógł lub nie mógł się zatrzymać. Zdarza się, że jedna przypadkowa informacja, złowiona w terenie lub w książkowych badaniach okazuje się przełomowa. Albo na tyle ciekawa, że grzech byłoby jej nie wykorzystać. Poznajcie jedną z nich i związany z nią fragment. 



Bardziej niż kat w zamtuzie, którego losy znałam, zaskoczyło mnie coś innego.  Otóż  dopóki pani Małgorzata nie zaczęła tworzyć powieści historycznych, wcale nie była z historią za pan brat. Zniechęciła się do niej w czasach szkolnych. Jej zdaniem tego przedmiotu nie powinno się uczyć metodą: wojna, pokój, zdobyte i utracone terytoria, ale metodą projektów, według wątków, które zaangażują i przykują uwagę uczniów. Sprawdziła to na sobie. Jej powieści są alternatywnymi lekcjami historii.

Nasz Tabor literacki objechał wiele innych tematów. Wspomnę jeszcze o dwóch. Jako że trwał Weekend Księgarń Kameralnych, nie mogłam nie poruszyć kwestii poglądów pisarki dotyczących rynku książki. Pani Małgorzata  jest ambasadorką ustawy o jednolitej cenie książki. I, delikatnie mówiąc, nie przepada za księgarniami sieciowymi.

Argumentowała, jak ważne jest kształtowanie czytelnika w uczniu od najmłodszych lat. Jej zdaniem lektury szkolne nie zachęcają, a zniechęcają do czytania. Kojarzą się z przymusem. Gdyby ustalała ich kanon, pozycje ważne z punktu widzenia historii literatury umieściłaby dopiero na liście dla licealistów. W młodszych klasach stawiałaby na pozycje współczesne, które nie są arcydziełami, ale są napisane przystępnie, szybko wciągają w swój nurt, np. na serię o Harrym Potterze. Pisarka uczuliła na to, że z dziecka, które czytania nie porzuci, a rozwinie pasję do niegowyrośnie bardziej świadomy obywatel. 

Fot. Patryk Kurc

Autorka Cukierni pod Amorem emanuje charyzmą, jest przekonująca i ma sto pomysłów na minutę (dostałam w pakiecie wart rozważenia pomysł na kryminał). Swoją energią podsycała energię spotkania. Panowała na nim sympatyczna i swobodna atmosfera. Publiczność dopisała i zasłuchała się w opowieści przeplatane anegdotami.

Fot. Patryk Kurc

Znalazł się oczywiście czas na wpis pisarki do księgi gości i na autografy. Każdy podpis został podstemplowany specjalną pieczątką Cukierni pod Amorem.

Fot. Agata Grzelak



Trzy powyższe fotografie wykonał Patryk Kurc


Autorką dwóch zdjęć powyżej jest Agata Grzelak

Po wyjściu z takiego spotkania aż chce się czytać i pisać.  Otwarcie księgarni przyczyniło się do narodzin dwóch wierszy. Poznacie je na stronie Składu Głównego: www.facebook.com/KsiegarniaKoluszkiW jednym nawet fruwa Motyl. 

Cieszę się nowego doświadczenia bycia panią prowadzącą. Autorzy nie muszą być wagonikami, które się mijają. Dobrze mi zrobiło wyjście ze świata swoich powieści i pochylenie się nad światem innego pisarzażeby przygotować pytania. Starałam się podejść do tego z empatią, analogicznie jak w sylwetce malarza wyróżnić ważne cechy twórczości i nawiązać do nich zagadnieniach. Odświeżyłam dzięki temu umysł. Poznanie cudzych metod pisarskiego działania poszerzyło moją perspektywę. Dodatkowo poczułam się tak zmotywowana, że coachowie przy tym wysiadają ;) 

Piątek minął, a Weekend Księgarń Kameralnych trwał dalej. Sobota należała do dzieci. One wsłuchały się w bajki, malowały, same były malowane, hasały po księgarni tanecznym krokiem. Wieczorem i ja hasałam na dyskotece dla ciut większych

W niedzielę miałam okazję uczestniczyć w warsztatach komiksu prowadzonych przez Patryka Kurca, fana tej dziedziny, gimnazjalistę. Przystępnie opowiedział o historii komiksu. Wymienił i krótko scharakteryzował jego najsłynniejszych autorów. Jako historyk sztuki komiksem akurat się nie zajmowałam (tyle, co czytałam historię Kiki z Montparnasse'u, muzy m.in. Man Raya, opowiedzianą obrazkami), jednak wciągnęłam się w prelekcję. Następnie odbył się konkurs na komiks. Razem z Wiktorią, moją siostrzenicą, zaprezentowałyśmy krowią historię z happy endem. Komiksowe nagrody zostały sprawiedliwie rozdane. To znaczy wszystkim uczestnikom. Mam je teraz w kolejce do czytania. 

Kolejne akcenty zwierzęce. Motyl w zebrze, znany fanom komiksu Jeż Jerzy i motylowe powieści za nami. Fot. Wiktoria Grzelak

W księgarni tego dnia nie tylko się rysowało, ale też grało i śpiewało. Po warsztatach koncert dały uczennice szkoły Pro Muza. Było wiedeńskie walcowanie, amerykańskie boogie-woogie, dźwięki gitarowych strun i hit o kamieniu z pewnym napisem. Od tej pory trzecioklasistki z podstawówki wydają mi się najbardziej przebojowymi wokalistkami, jakie widziałam.

Szczegóły i fotorelacje z kolejnych dni również poznacie na FB księgarni.

Kolejne wydarzenia, łącząc słowa, obrazy, muzykę dały smaczne i pożywne dania amatorom różnych rodzajów sztuki.  Rozruszały  i zintegrowały wielu przedstawicieli lokalnej społeczności.  Każda grupa wiekowa znalazła coś dla siebie, co niezbyt często się zdarza. 

Ekipa księgarni ma wiele pomysłów i wiele serca do tego, co robi. Obiecała otwartość na inicjatywy mieszkańców. Lokal jest urządzony przytulnie. Mnie urzekły parapetowe poduchy, na których można przycupnąćJeśli będziecie w Koluszkach, nawet przejazdem, koniecznie wysupłajcie chwilę i zajrzyjcie do Składu Głównego. 

2 komentarze:

  1. Dziękuję za poprowadzenie spotkania. Weekend Księgarń Kameralnych za nami, a my zbieramy jego plony. Tabor literacki nie tylko dał nam możliwość wspólnej podróży po literackim świecie, ale jak na składy naprawcze przystało poruszył wiele czułych strun, w tych, którzy zapomnieli gdzie są tory. I taka jest misja naszej księgarni. Chcemy pełnić rolę kulturotwórczą w lokalnej społeczności, promować czytelnictwo, wspierać naszych pisarzy i poetów z sąsiedztwa. Już snujemy plany na przyszłoroczny Weekend Księgarń Kameralnych, ale mamy nadzieję, że i do tego czasu uda nam się wiele razy wsiąść do pociągu ściskając w ręku książkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam, to było ciekawe i rozwijające wyzwanie :) Ta misja jest wspaniała i dobrze, że dalej towarzyszy księgarni. Trzymam kciuki za plany i dalsze plony!

      Usuń

Copyright © Marta Motyl