W ubiegły weekend po raz pierwszy poprowadziłam
spotkanie autorskie. Niby mam za sobą swoje własne, jako taką praktykę w wystąpieniach publicznych, ale
była trema, oj, była. Nawet śniłam o rozmowie na noc przed nią. Do przepytania na jawie miałam autorkę ponad dwudziestu książek, m.in. serii Cukiernia pod Amorem, Podróż do miasta
świateł, Fortuna i namiętności.
Pisarka gościła 21 kwietnia w
księgarni Skład Główny w Koluszkach. Wydarzenie zapoczątkowało cykl Tabor
literacki. Tabor, bo mówiąc Koluszki, myśli się kolej. Ze spotkaniem zbiegły się tory kilku okazji, w tym Weekend Księgarń Kameralnych i
otwarcie księgarni po remoncie. Tak prezentuje się ta elegantka!
Fotografia ze strony księgarni www.facebook.com/KsiegarniaKoluszki |
Nożyczki do przecięcia symbolicznej
wstęgi dzierżył gość specjalny. Jedno ciach! i gotowe.
Fot. Patryk Kurc |
W pierwszym rzędzie przypatrywali się temu dawni właściciele księgarni, Czesław i Barbara Gawrych. Lokal z charakterystycznymi, podwójnymi drzwiami, zapisał się we wspomnieniach kilku pokoleń koluszkowian. Kto w nim nie stał w kolejce po podręczniki?
Jeśli przy historii jesteśmy: przed wojną w miejscu księgarni znajdowała się synagoga. Powiedzieli o niej przedstawiciele Stowarzyszenia Historia Koluszek. Ich pogawędka poprzedzała Tabor...
Fot. Patryk Kurc |
Dostali od Bartosza i Agnieszki Kurców, do których należy Skład..., dwie peerelowskie tablice do tworzonego przez siebie muzeum. Podczas remontu odnalazły się one na zapleczu. Tak prezentuje się jedna z nich wraz z dumą i szczęściem obdarowanych.
Fot. Agata Grzelak |
Granatowa policja sprawowała pieczę nad dalszą częścią programu.
Moje pierwsze pytania krążyły wokół bohaterek powieści pani Małgorzaty. Rozmawiałyśmy o silnych kobietach, które ona często opisuje. Uważa takie postaci nie tylko za ciekawe, ale i za motywujące dla czytelniczek, żeby nie dały sobie w kaszę dmuchać. Jej bohaterki niejednokrotnie stają przed wyzwaniami i wychodzą z nich cało. Pisarka chętnie wykorzystuje możliwość pokazania ewolucji osobowości pod wpływem wydarzeń mocnego kalibru. Sama także uważa się za silną kobietę.
Moje pierwsze pytania krążyły wokół bohaterek powieści pani Małgorzaty. Rozmawiałyśmy o silnych kobietach, które ona często opisuje. Uważa takie postaci nie tylko za ciekawe, ale i za motywujące dla czytelniczek, żeby nie dały sobie w kaszę dmuchać. Jej bohaterki niejednokrotnie stają przed wyzwaniami i wychodzą z nich cało. Pisarka chętnie wykorzystuje możliwość pokazania ewolucji osobowości pod wpływem wydarzeń mocnego kalibru. Sama także uważa się za silną kobietę.
W początkowej fazie swojego pisania (a zadebiutowała po czterdziestce) pani Małgorzata tworzyła bohaterów na kanwie prawdziwych osób. Teraz nie korzysta z pierwowzorów. Liczba typów ludzkich jest według niej liczbą skończoną. Za istotniejsze od rodzaju charakteru uznaje dokonywanie przez postaci wyborów i to, jak one na nie wpływają. Słuchałam jej z tym większym zainteresowaniem, że i u mnie sposób tworzenia bohaterów ewoluuje. Proporcje w mojej mieszance prawdy z fikcją zmieniają się. Podporządkowuję je zresztą pod potrzeby określonej postaci.
Intrygował mnie też sposób przeprowadzania
przez pisarkę researchu. Pracując nad powieściami historycznymi, korzysta z tekstów
źródłowych, opracowań, rozmów ze specjalistami. Zdziwilibyście się, ile osób
trzeba obdzwonić, żeby sprawdzić szczegóły istotne dla fabuły sprzed lat. Na
przykład jak kursował pociąg z punktu A do punktu B, gdzie mógł lub nie mógł się zatrzymać. Zdarza się, że jedna przypadkowa
informacja, złowiona w terenie lub w książkowych badaniach okazuje się
przełomowa. Albo na tyle ciekawa, że grzech byłoby jej nie wykorzystać. Poznajcie jedną z nich i związany z nią fragment.
Bardziej niż kat w zamtuzie, którego losy znałam, zaskoczyło mnie coś innego.
Otóż dopóki pani Małgorzata nie
zaczęła tworzyć powieści historycznych, wcale nie była z historią za pan brat.
Zniechęciła się do niej w czasach szkolnych. Jej zdaniem tego
przedmiotu nie powinno się uczyć metodą: wojna, pokój, zdobyte i utracone terytoria, ale metodą
projektów, według wątków, które zaangażują i przykują uwagę uczniów. Sprawdziła
to na sobie. Jej powieści są alternatywnymi lekcjami historii.
Nasz Tabor literacki objechał wiele innych tematów. Wspomnę jeszcze o dwóch. Jako że trwał Weekend Księgarń Kameralnych, nie
mogłam nie poruszyć kwestii poglądów pisarki dotyczących rynku książki. Pani Małgorzata jest ambasadorką ustawy o jednolitej
cenie książki. I, delikatnie mówiąc, nie przepada za księgarniami sieciowymi.
Argumentowała, jak ważne jest
kształtowanie czytelnika w uczniu od najmłodszych lat. Jej zdaniem lektury szkolne
nie zachęcają, a zniechęcają do czytania. Kojarzą się z przymusem. Gdyby
ustalała ich kanon, pozycje ważne z punktu widzenia historii literatury
umieściłaby dopiero na liście dla licealistów. W młodszych klasach stawiałaby
na pozycje współczesne, które nie są arcydziełami, ale są napisane przystępnie, szybko wciągają w swój nurt, np. na serię o Harrym Potterze. Pisarka uczuliła na to, że z dziecka, które czytania nie porzuci, a rozwinie pasję do niego, wyrośnie bardziej świadomy obywatel.
Autorka Cukierni pod Amorem emanuje charyzmą, jest przekonująca i ma sto pomysłów na minutę (dostałam w pakiecie wart rozważenia pomysł na kryminał). Swoją energią podsycała energię spotkania. Panowała na nim sympatyczna i swobodna atmosfera. Publiczność dopisała i zasłuchała się w opowieści przeplatane anegdotami.
Znalazł się
oczywiście czas na wpis pisarki do księgi gości i na autografy. Każdy podpis został podstemplowany specjalną pieczątką Cukierni pod Amorem.
Fot. Agata Grzelak |
Trzy powyższe fotografie wykonał Patryk Kurc |
Autorką dwóch zdjęć powyżej jest Agata Grzelak |
Po wyjściu z takiego spotkania aż chce się czytać i pisać. Otwarcie księgarni przyczyniło się do narodzin dwóch wierszy. Poznacie je na stronie Składu Głównego:
Cieszę się z nowego doświadczenia bycia panią prowadzącą. Autorzy nie muszą być wagonikami, które się mijają. Dobrze mi zrobiło wyjście ze świata swoich powieści i pochylenie się nad światem innego pisarza, żeby przygotować pytania. Starałam się podejść do tego z empatią, analogicznie jak w sylwetce malarza wyróżnić ważne cechy twórczości i nawiązać do nich w zagadnieniach. Odświeżyłam dzięki temu umysł. Poznanie cudzych metod pisarskiego działania poszerzyło moją perspektywę. Dodatkowo poczułam się tak zmotywowana, że coachowie przy tym wysiadają ;)
Piątek minął, a Weekend Księgarń
Kameralnych trwał dalej. Sobota należała do dzieci. One wsłuchały się w bajki, malowały, same były malowane, hasały po księgarni tanecznym krokiem. Wiec zorem i ja hasałam na dyskotece dla ciut większych.
W niedzielę miałam okazję
uczestniczyć w warsztatach komiksu prowadzonych przez Patryka Kurca, fana tej dziedziny, gimnazjalistę. Przystępnie opowiedział o historii komiksu. Wymienił i krótko
scharakteryzował jego najsłynniejszych autorów. Jako historyk
sztuki komiksem akurat się nie zajmowałam (tyle, co czytałam historię Kiki z Montparnasse'u, muzy m.in. Man Raya, opowiedzianą obrazkami), jednak wciągnęłam się w prelekcję. Następnie
odbył się konkurs na komiks. Razem z Wiktorią, moją siostrzenicą,
zaprezentowałyśmy krowią historię z happy endem. Komiksowe nagrody zostały
sprawiedliwie rozdane. To znaczy wszystkim uczestnikom. Mam je teraz w kolejce do czytania.
Kolejne akcenty zwierzęce. Motyl w zebrze, znany fanom komiksu Jeż Jerzy i motylowe powieści za nami. Fot. Wiktoria Grzelak |
W księgarni tego dnia nie tylko się
rysowało, ale też grało i śpiewało. Po warsztatach koncert dały uczennice
szkoły Pro Muza. Było wiedeńskie walcowanie, amerykańskie boogie-woogie,
dźwięki gitarowych strun i hit o kamieniu z pewnym napisem. Od tej pory
trzecioklasistki z podstawówki wydają mi się najbardziej przebojowymi
wokalistkami, jakie widziałam.
Szczegóły i fotorelacje z kolejnych dni również
poznacie na FB księgarni.
Kolejne wydarzenia, łącząc słowa, obrazy, muzykę dały smaczne i pożywne dania amatorom różnych rodzajów sztuki. Rozruszały i zintegrowały wielu przedstawicieli
lokalnej społeczności. Każda grupa
wiekowa znalazła coś dla siebie, co niezbyt często się zdarza.
Ekipa księgarni ma wiele pomysłów i wiele serca do tego, co robi. Obiecała otwartość na inicjatywy mieszkańców. Lokal jest urządzony przytulnie. Mnie urzekły parapetowe poduchy, na których można przycupnąć. Jeśli będziecie w Koluszkach, nawet przejazdem,
koniecznie wysupłajcie chwilę i zajrzyjcie do Składu Głównego.
Dziękuję za poprowadzenie spotkania. Weekend Księgarń Kameralnych za nami, a my zbieramy jego plony. Tabor literacki nie tylko dał nam możliwość wspólnej podróży po literackim świecie, ale jak na składy naprawcze przystało poruszył wiele czułych strun, w tych, którzy zapomnieli gdzie są tory. I taka jest misja naszej księgarni. Chcemy pełnić rolę kulturotwórczą w lokalnej społeczności, promować czytelnictwo, wspierać naszych pisarzy i poetów z sąsiedztwa. Już snujemy plany na przyszłoroczny Weekend Księgarń Kameralnych, ale mamy nadzieję, że i do tego czasu uda nam się wiele razy wsiąść do pociągu ściskając w ręku książkę...
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam, to było ciekawe i rozwijające wyzwanie :) Ta misja jest wspaniała i dobrze, że dalej towarzyszy księgarni. Trzymam kciuki za plany i dalsze plony!
Usuń