1/26/2016

Traktat o manekinach. Grafiki cyfrowe Grzegorza Chojnackiego


„ – Demiurgos – mówił mój ojciec – nie posiadł monopolu na tworzenie – tworzenie jest przywilejem wszystkich duchów. Materii dana jest nieskończona płodność, niewyczerpana moc życiowa i zarazem uwodna siła pokusy, która nas nęci do formowania”[1], pisał Bruno Schulz w Traktacie o manekinach. 

G. Chojnacki, Noc i dzień II

Prace prof. Grzegorza Chojnackiego ukazują różnorodne sposoby kształtowania materii, ale wirtualnej. Autor uważa, że rewolucja informatyzacji jest dla artysty wyzwaniem, którego nie powinien lekceważyć. Podejmuje więc to wyzwanie, w pełni korzystając z palety możliwości, jaką oferuje komputer. Dzięki grafice cyfrowej twórca imituje zarówno techniki malarskie, graficzne, rzeźbiarskie, projekty architektoniczne, jak i rozmaite materiały. Z wyczuciem zestawia faktury naśladujące gładkość metali, chropowatość kamieni, przejrzystość szkła, włókna tkanin. W ten sposób uzyskuje złożone, niepowtarzalne efekty. Oto ultranowoczesna demiurgia, w której żadna substancja nie stawia oporu.

Zacytowałam fragment prozy Schulza również dlatego, że profesor często prezentuje grupy sztucznych istot, przypominających manekiny. W dalszej części tekstu będę je określać tym mianem, chociaż stanowią kolejną, cyfrową generację stworzeń. Co ciekawe, męskie manekiny nazywane są przez autora Herosami, a damskie - Gracjami.

G. Chojnacki, Herosi IV (Rywalizacja)

G. Chojnacki, Gracje V

Ich symetryczne, harmonijne, precyzyjnie wymodelowane ciała wpisują się w antyczne kanony. Nieskazitelne piękno jest zarazem nieziemskie i nieludzkie. 

Choć postaciom daleko do prawdziwego człowieka, pozostają żywe. Takie odczucie powodują ich dynamiczne pozy, efektowne i ekspresyjne niczym w Grupie Laokoona.

Grupa Laokoona, źródło

Jednak nie zastygają w nich. Malownicze gesty, które wykonują, zamieniają się w przebiegające po diagonalnych liniach ruchy, a serie ruchów – w rytmy. Grają w trzech wymiarach, powtarzają się jak echo i potęgują efekt głębi. Jedne istoty rodzą się z drugich, zawsze młode i sprawne. Również fragmenty sylwetek ulegają powieleniom. Nakładają się na inne lub swobodnie przenikają się z nimi.
G. Chojnacki, Zapętleni

Na początku XX wieku futuryści postulowali przekładanie sedna ruchu na język plastyczny i przedstawianie zmienności materii. Nawet nie przypuszczali, że w XXI wieku pole do popisu w tych kwestiach da artystom komputer.

Trudno sobie jednak wyobrazić, by w postaciach z grafik pulsowała krew. Wbijają nieruchome spojrzenia w nieznane punkty. Nie rozciągają w uśmiechach idealnie wykrojonych ust. Właściwie nie wiadomo, kto lub co nimi rządzi i jakim procesom je poddaje. Wyższości sztucznych, antropomorficznych tworów  nad człowiekiem dowodził w eseju O teatrze marionetek Heinrich Kleist, niemiecki pisarz i dramaturg doby romantyzmu. Sądził, że odpowiednio sterowane lalki wykonują o wiele wdzięczniejsze ruchy niż tancerze – z tego powodu, że nie poddają się sile grawitacji. Porównywał je do elfów, które tylko muskają podstawę, by się od niej odbić. Bohaterowie prac prof. Chojnackiego również dokonują niemożliwego, unosząc się ponad ziemią. Wydaje się, że lalkarz puścił nitki, dzięki którym nimi dyrygował.

G. Chojnacki, Kukiełki II

Odrywają się one od kukieł, swobodnie rozwijają i biegną własnymi torami. Wyznaczają kierunki patrzenia. Te linie są kreślone z precyzją i pewnością, co wskazuje na mistrzowskie opanowanie przez artystę warsztatu graficznego. Natomiast kreski stawiane tuż obok siebie zagęszczają kompozycję, sprawiając wrażenie horror vacui.

G. Chojnacki, Spacer 

Wzmacnia je naśladowanie różnorodnych materiałów. Niektóre figury pokrywa miedź, brąz, stal, złoto. Połyskują nimi, jakby były wypolerowane. Część z nich jednak pożera rdza. Nieopodal znajdują się fragmenty skorodowanych mechanizmów i inne rupiecie ze złomowiska.

G. Chojnacki, Złomowisko 

Natomiast nawet przy najdokładniej zapełnionych przestrzeniach konstrukcja dzieł jest spójna. Każde z nich pozostaje jednością.

Zdzisław Beksiński także zapełniał obrazy układami linii i kontrastował różne powierzchnie.

Z. Beksiński, bez tytułu, źródło

Artystów łączy też upodobanie do sztuczności i romantyczna estetyka: z jej grozą, tajemniczością, wizyjnością, silnym ładunkiem emocjonalnym. Ponadto Beksiński chętnie tworzył przy pomocy komputera. Niestety, te cykle prac naznaczył kiczem (czy zamierzył ten zabieg, czy też nie – to odrębna kwestia).

Z. Beksiński, źródło

Profesor Chojnacki nie wpada w pułapkę banału. Poza tym bardziej interesująco niż Beksiński wykorzystuje możliwości grafiki cyfrowej, również w kompozycjach, gdzie nieobecne są postaci. Ukazuje na nich i ostre, i opływowe formy. Często utrzymuje je w monochromatycznych tonacjach. Śmiało zestawia rozświetlone i zaciemnione fragmenty. Te układy wizualne cechuje wyrafinowanie. Wydają się ulegać nieustannym transformacjom. Niektóre dzieła prezentują architekturę jak ze snu scenografa filmu fantasy albo science fiction. Wieżowce z betonu i szkła wyróżniają się niezwykłą lekkością, są niemal przejrzyste. Nie wiadomo, jakie części składają się na budynek, a jakie są wyłącznie jego odbiciami.

Z kolei część kompozycji figuralnych prof. Chojnackiego odnosi się do  znanych miejsc, łódzkich kamienic i podwórek.

G. Chojnacki, Wyjście z bramy

Manekiny gromadami wysypują się z bram, przepychając się między sobą. Niektóre niczym duchy przedostają się przez ściany, z których łuszczy się tynk. Ta sceneria bywa apokaliptyczna. Wówczas bucha czerwoną łuną pożaru.

G. Chojnacki, Herosi II

Jednak nikt nikomu nie przybędzie na ratunek. Bohaterowie grafik są pozbawieni współczucia nie tylko w sytuacjach krańcowych. Nigdy nie zawiązują między sobą żadnych interakcji poza rywalizacją. Co dzień biorą udział w wyścigu. Błękitni rowerzyści mają półprzezroczyste ciała, które zdają się przewodzić światło.

G. Chojnacki, Błękitni rowerzyści II

Jednak są zbyt odhumanizowani i surowi, by budzić tym światłem nadzieję.

Do gorączkowej walki wzlatują również figury z kompozycji nawiązujących do supermarketu. Nie wznoszą się na nich jednak zapełnione po brzegi, mieniące się atrakcyjnie opakowanymi produktami regały. Manekiny znajdują się pośród sklepowych wózków i rozpędzają się z nimi, gotowe do zdobywania towarów. 

G. Chojnacki, Hipermarket V

Nawet taki wózek dematerializuje się i traci kształt. Jego kraty zamieniają się w kraty więzienia. Supermarket staje się więc klatką. Wielkie koncerny pragną dyrygować człowiekiem, by – ogarnięty żądzą kupowania – sprzyjał zwiększaniu ich zysków. „Homo aestheticus”, znany z eseju współczesnego niemieckiego filozofa i historyka, Wolfganga Welscha, za pomocą odpowiednich przedmiotów kreuje wizerunek. Za wszelką cenę pragnie pozostać jedyny w swoim rodzaju, a tak naprawdę jest podobny do milionów osób kierujących się identycznymi wytycznymi.

Pozbawione indywidualnych cech manekiny z grafik prof. Chojnackiego są też pośrednikami. Pełnią funkcję medium. Z tej właściwości tworów wzorowanych na człowieku korzystał Tadeusz Kantor. W jego spektaklu Umarła klasa lalki o bladych twarzach, ubrane w szkolne mundurki, stanowiły dopełnienie dorosłych aktorów.

 źródło 
Scena z Umarłej klasy. Pierwszy z prawej: Tadeusz Kantor. Źródło

Ich dzieciństwo umarło. Dzięki lalkom przeszłość zaistniała na równi z teraźniejszością, niczym podczas seansu spirytystycznego. Prof. Chojnacki poprzez postaci dziecięce, bliskie wyglądem małym manekinom czy lalkom, też odnosi się do najwcześniejszego kresu życia, w tym - do zapamiętanych z niego zabaw. Jednocześnie w przejmujący sposób wiąże dziecko z kresem ludzkiej drogi. Umieszczone w konstrukcji przypominającej skrzynkę dzieci pędzą w dół, jakby prosto w objęcia śmierci.

G. Chojnacki, The End

Nic ich nie zatrzyma. Pokazując nieuchronność zdarzeń  artysta uzmysławia, że w „theatrum mundi” każdy człowiek jest tylko małą kukiełką. To los nią kieruje, niczym sternik. Zdaniem artysty człowiek bywa żaglowcem z połamanymi żaglami, niesionym przez prąd morski. Jedna z serii jego grafik nosi tytuł Żagle. Pionowe, ostro zakończone, przełamane formy nakładają się na siebie i rzucają cienie, wywołując niepokój i pesymizm. Pejzaże ze statkami pośród wzburzonych fal, rozbijającymi się o skały, zaczęli przedstawiać artyści holenderscy w XVII w.  Odnosiły się one do nieustannej walki człowieka z przeciwnościami losu, z fatum.

Innym motywem z dzieł profesora, prowadzącym odbiorców ku teatrowi, są maski. Niektóre kierują ku tradycji antycznej, inne ku sztuce afrykańskiej.

G. Chojnacki, Maska brązowa

G. Chojnacki, Maska z czubem

Przecież ludzie zawsze będą zakładać maski – roli życiowej, ambicji, udawanych uczuć  –  bez względu na kulturę i epokę, w jakich żyją. Grafiki z nimi artysta utrzymuje w soczystych, intensywnych kolorach, jak przystało na karnawał. Kolejny raz ukazane obiekty są przestrzenne, przez co kojarzą się z rzeźbami Igora Mitoraja.  Prof. Chojnacki ceni jego twórczość. Mitoraj  umieszczał rzeźby masek stylizowanych na greckie m.in. w miejskich przestrzeniach.

I. Mitoraj, Eros Spętany w Krakowie, źródło

Dla sztuki obu autorów wspólne jest przenoszenie starożytnych motywów we współczesność i uzmysławianie odbiorcom ich aktualności. Warto dodać, że łódzki artysta często pokrywa kompozycje zarysami portretów i budowli znanych z antyku i renesansu.

G. Chojnacki, Magazyn III

Odwołania do klasyków, powtórzenia, odbicia zbliżają jego dzieła również do grafik czeskiego artysty, Jiříego Anderlego. Wymienia go wśród podziwianych autorów.  

J. Anderle, Portret przyjaciela, źródło

Grafiki z maskami składają się na jeden z najbardziej statycznych cykli w dorobku prof. Chojnackiego. Drugi z nich, o lirycznym nastroju, stanowią Kobiety kwiaty. Bohaterki mają krągłe piersi, wąskie talie, długie, szczupłe nogi, dzięki czemu stają się idealnymi obiektami pożądania. Ich nagie sylwetki pokrywają bukiety róż, które kwitną w oczach.

G. Chojnacki, Kobiety-kwiaty II

Rozrastają się coraz bujniej, coraz dalej, poza kontury figur. Zagarniają przestrzeń rozchylającymi się płatkami i cienkimi łodyżkami. Do głosu dochodzi natura. Ciała niektórych manekinów zamieniają się w ciała prawdziwych kobiet. Ich spojrzenia przybierają uwodzicielski wyraz.

„manekiny mają ślepe piersi
kształt łydek jak napięta struna
dźwięcząca wiecznie
chłodnym tym samym tonem
manekiny mają włosy skończone
a twarze szczupłe
zapatrzone w siebie
spod przymkniętych powiek
manekiny
pogardzają tłumem
nie drżą
w istnieniu doskonałe
nieruchome
rozpościerają palce chwil
nad mijającą barwą jedwabiu
z twarzą przyklejoną do szyby
pod suknią
pod szeleszczącą suknią
jestem wspaniałym elastycznym manekinem"[1]

- w taki sposób zaskakujące podobieństwa między manekinem i kobietą ujęła Halina Poświatowska.

Obecnie wydaje się, że manekin przejął kontrolę nad człowiekiem. Człowiek kreuje się więc na podobieństwo manekina. Modeluje ciała dietami i ćwiczeniami, a umysł – treningami psychologicznymi, by osiągnąć nieosiągalną przecież perfekcję. Te narcystyczne działania nie zbliżają go do innych osób, a od nich oddalają.

Wszystkie omawiane prace obfitują w humanistyczne znaczenia. Twórca mocno ceni ponadczasowe motywy, wśród których znajdują się też religijne.

G. Chojnacki, Golgota

Bardzo umiejętnie i pomysłowo stosuje cytaty z historii kultury i sztuki. One nie zderzają się w jego grafikach z nowoczesną techniką, ale – odpowiednio przetworzone – zawsze z nią współgrają. Wpasowują się w zmodernizowany świat. Autor nie boi się także podejmować tematykę o wydźwięku moralnym. Jednak nie poucza widzów, a skłania do samodzielnego przemyślenia poruszonych kwestii.

Powyższy tekst ukazał się w katalogu do wystawy pt. Grzegorz Chojnacki. Zapisane w pikselach. Został on wydany przez Miejską Galerię Sztuki w Łodzi (Łódź, 2016 r.). Znajdziecie w nim jeszcze więcej intrygujących prac. Część z nich jest eksponowana w secesyjnych, efektownych wnętrzach Galerii Willa (ul. Wólczańska 31) do 13 marca br. Zapraszam do odwiedzenia wystawy, na której czeka wiele wrażeń!

Grafiki prof. Chojnackiego, którymi zilustrowałam tekst, pochodzą od autora. 


[1] B. Schulz, Traktat o manekinach albo wtóra Księga Rodzaju, w: idem, Sklepy cynamonowe. Sanatorium pod Klepsydrą, Kraków 2006, s. 23.
[1] H. Poświatowska, Manekiny, w: idem, Poezje zebrane, oprac. A. Madyda, Toruń 1994, s.  43

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Marta Motyl