„ – Demiurgos – mówił mój ojciec – nie posiadł
monopolu na tworzenie – tworzenie jest przywilejem wszystkich duchów. Materii
dana jest nieskończona płodność, niewyczerpana moc życiowa i zarazem uwodna
siła pokusy, która nas nęci do formowania”[1],
pisał Bruno Schulz w Traktacie o
manekinach.
G. Chojnacki, Noc i dzień II |
Prace prof. Grzegorza Chojnackiego ukazują różnorodne sposoby kształtowania materii, ale wirtualnej. Autor uważa, że rewolucja informatyzacji jest dla artysty
wyzwaniem, którego nie powinien lekceważyć. Podejmuje więc to wyzwanie, w pełni
korzystając z palety możliwości, jaką oferuje komputer. Dzięki grafice cyfrowej
twórca imituje zarówno techniki malarskie, graficzne, rzeźbiarskie, projekty
architektoniczne, jak i rozmaite materiały. Z wyczuciem zestawia faktury
naśladujące gładkość metali, chropowatość kamieni, przejrzystość szkła, włókna tkanin.
W ten sposób uzyskuje złożone, niepowtarzalne efekty. Oto ultranowoczesna
demiurgia, w której żadna substancja nie stawia oporu.
Zacytowałam fragment prozy Schulza również dlatego, że profesor często prezentuje grupy sztucznych istot, przypominających manekiny. W dalszej części tekstu będę je określać tym mianem, chociaż stanowią kolejną, cyfrową generację stworzeń. Co ciekawe, męskie manekiny nazywane są przez autora Herosami, a damskie - Gracjami.
G. Chojnacki, Herosi IV (Rywalizacja) |
G. Chojnacki, Gracje V |
Ich symetryczne, harmonijne, precyzyjnie wymodelowane
ciała wpisują się w antyczne kanony. Nieskazitelne piękno jest zarazem
nieziemskie i nieludzkie.
Choć postaciom daleko do prawdziwego
człowieka, pozostają żywe. Takie odczucie powodują ich dynamiczne pozy,
efektowne i ekspresyjne niczym w Grupie
Laokoona.
Grupa Laokoona, źródło |
Jednak nie zastygają w nich. Malownicze gesty,
które wykonują, zamieniają się w przebiegające po diagonalnych liniach ruchy, a
serie ruchów – w rytmy. Grają w trzech wymiarach, powtarzają się jak echo i potęgują
efekt głębi. Jedne istoty rodzą się z drugich, zawsze młode i sprawne. Również fragmenty
sylwetek ulegają powieleniom. Nakładają się na inne lub swobodnie przenikają
się z nimi.
G. Chojnacki, Zapętleni |
Trudno sobie jednak wyobrazić, by w postaciach z
grafik pulsowała krew. Wbijają nieruchome spojrzenia w nieznane punkty. Nie
rozciągają w uśmiechach idealnie wykrojonych ust. Właściwie nie wiadomo, kto
lub co nimi rządzi i jakim procesom je poddaje. Wyższości sztucznych,
antropomorficznych tworów nad
człowiekiem dowodził w eseju O
teatrze marionetek Heinrich Kleist, niemiecki pisarz i dramaturg doby
romantyzmu. Sądził, że odpowiednio sterowane lalki wykonują o wiele
wdzięczniejsze ruchy niż tancerze – z tego powodu, że nie poddają się sile
grawitacji. Porównywał je do elfów, które tylko muskają podstawę, by się od
niej odbić. Bohaterowie prac prof. Chojnackiego również dokonują niemożliwego,
unosząc się ponad ziemią. Wydaje się, że lalkarz puścił nitki, dzięki którym
nimi dyrygował.
G. Chojnacki, Kukiełki II |
Odrywają się one od kukieł, swobodnie
rozwijają i biegną własnymi torami. Wyznaczają kierunki patrzenia. Te
linie są kreślone z precyzją i pewnością, co wskazuje na mistrzowskie
opanowanie przez artystę warsztatu graficznego. Natomiast kreski stawiane tuż
obok siebie zagęszczają kompozycję, sprawiając wrażenie horror vacui.
G. Chojnacki, Spacer |
Wzmacnia je naśladowanie różnorodnych materiałów.
Niektóre figury pokrywa miedź, brąz, stal, złoto. Połyskują nimi, jakby były
wypolerowane. Część z nich jednak pożera rdza. Nieopodal znajdują się fragmenty
skorodowanych mechanizmów i inne rupiecie ze złomowiska.
G. Chojnacki, Złomowisko |
Natomiast nawet przy najdokładniej zapełnionych
przestrzeniach konstrukcja dzieł jest spójna. Każde z nich pozostaje jednością.
Zdzisław Beksiński także zapełniał
obrazy układami linii i kontrastował różne powierzchnie.
Z. Beksiński, bez tytułu, źródło |
Artystów łączy też upodobanie do
sztuczności i romantyczna estetyka: z jej grozą, tajemniczością, wizyjnością,
silnym ładunkiem emocjonalnym. Ponadto Beksiński chętnie tworzył przy pomocy komputera. Niestety, te
cykle prac naznaczył kiczem (czy zamierzył ten zabieg, czy też nie – to odrębna
kwestia).
Z. Beksiński, źródło |
Profesor Chojnacki nie
wpada w pułapkę banału. Poza tym bardziej interesująco niż Beksiński wykorzystuje
możliwości grafiki cyfrowej, również w kompozycjach, gdzie nieobecne są postaci.
Ukazuje na nich i ostre, i opływowe formy. Często utrzymuje je w
monochromatycznych tonacjach. Śmiało zestawia rozświetlone i zaciemnione fragmenty.
Te układy wizualne cechuje wyrafinowanie. Wydają się ulegać nieustannym
transformacjom. Niektóre dzieła prezentują architekturę jak ze snu scenografa
filmu fantasy albo science fiction. Wieżowce z betonu i szkła
wyróżniają się niezwykłą lekkością, są niemal przejrzyste. Nie wiadomo, jakie
części składają się na budynek, a jakie są wyłącznie jego odbiciami.
Z kolei część kompozycji
figuralnych prof. Chojnackiego odnosi się do znanych miejsc, łódzkich kamienic i podwórek.
G. Chojnacki, Wyjście z bramy |
Manekiny gromadami wysypują się z bram, przepychając się między sobą. Niektóre
niczym duchy przedostają się przez ściany, z których łuszczy się tynk. Ta
sceneria bywa apokaliptyczna. Wówczas bucha czerwoną łuną pożaru.
G. Chojnacki, Herosi II |
Jednak nikt nikomu nie przybędzie na ratunek.
Bohaterowie grafik są pozbawieni współczucia nie tylko w sytuacjach krańcowych.
Nigdy nie zawiązują między sobą żadnych interakcji poza rywalizacją. Co dzień biorą
udział w wyścigu. Błękitni rowerzyści
mają półprzezroczyste ciała, które zdają się przewodzić światło.
G. Chojnacki, Błękitni rowerzyści II |
Do gorączkowej walki wzlatują również figury z
kompozycji nawiązujących do supermarketu. Nie wznoszą się na nich jednak
zapełnione po brzegi, mieniące się atrakcyjnie opakowanymi produktami regały. Manekiny
znajdują się pośród sklepowych wózków i rozpędzają się z nimi, gotowe
do zdobywania towarów.
G. Chojnacki, Hipermarket V |
Nawet taki wózek dematerializuje się i traci
kształt. Jego kraty zamieniają się w kraty więzienia. Supermarket staje się więc
klatką. Wielkie koncerny pragną dyrygować człowiekiem, by – ogarnięty żądzą
kupowania – sprzyjał zwiększaniu ich zysków. „Homo aestheticus”, znany z eseju współczesnego
niemieckiego filozofa i historyka, Wolfganga Welscha, za pomocą odpowiednich
przedmiotów kreuje wizerunek. Za wszelką cenę pragnie pozostać
jedyny w swoim rodzaju, a tak naprawdę jest podobny do milionów osób
kierujących się identycznymi wytycznymi.
Pozbawione indywidualnych cech manekiny z grafik
prof. Chojnackiego są też pośrednikami. Pełnią funkcję medium. Z tej
właściwości tworów wzorowanych na człowieku korzystał Tadeusz Kantor. W jego
spektaklu Umarła klasa lalki o
bladych twarzach, ubrane w szkolne mundurki, stanowiły dopełnienie
dorosłych aktorów.
źródło |
Scena z Umarłej klasy. Pierwszy z prawej: Tadeusz Kantor. Źródło |
Ich dzieciństwo umarło. Dzięki lalkom przeszłość
zaistniała na równi z teraźniejszością, niczym podczas seansu spirytystycznego.
Prof. Chojnacki poprzez postaci dziecięce, bliskie wyglądem małym manekinom czy
lalkom, też odnosi się do najwcześniejszego kresu życia, w tym - do
zapamiętanych z niego zabaw. Jednocześnie w przejmujący sposób wiąże dziecko z
kresem ludzkiej drogi. Umieszczone w konstrukcji przypominającej skrzynkę dzieci
pędzą w dół, jakby prosto w objęcia śmierci.
G. Chojnacki, The End |
Nic ich nie zatrzyma. Pokazując nieuchronność zdarzeń artysta uzmysławia, że w „theatrum mundi” każdy człowiek jest tylko małą
kukiełką. To los nią kieruje, niczym sternik. Zdaniem artysty człowiek bywa żaglowcem
z połamanymi żaglami, niesionym przez prąd morski. Jedna z serii jego grafik
nosi tytuł Żagle. Pionowe, ostro
zakończone, przełamane formy nakładają się na siebie i rzucają cienie, wywołując
niepokój i pesymizm. Pejzaże ze statkami pośród wzburzonych fal, rozbijającymi
się o skały, zaczęli przedstawiać artyści holenderscy w XVII w. Odnosiły się one do nieustannej walki człowieka
z przeciwnościami losu, z fatum.
Innym motywem z dzieł profesora, prowadzącym odbiorców ku
teatrowi, są maski. Niektóre kierują ku tradycji antycznej, inne ku sztuce
afrykańskiej.
G. Chojnacki, Maska brązowa |
G. Chojnacki, Maska z czubem |
Przecież ludzie zawsze będą zakładać maski – roli
życiowej, ambicji, udawanych uczuć – bez względu na kulturę i epokę, w
jakich żyją. Grafiki z nimi artysta utrzymuje w soczystych, intensywnych
kolorach, jak przystało na karnawał. Kolejny raz ukazane obiekty są
przestrzenne, przez co kojarzą się z rzeźbami Igora Mitoraja. Prof. Chojnacki ceni jego twórczość. Mitoraj umieszczał rzeźby masek stylizowanych na
greckie m.in. w miejskich przestrzeniach.
I. Mitoraj, Eros Spętany w Krakowie, źródło |
Dla sztuki obu autorów wspólne jest przenoszenie starożytnych
motywów we współczesność i uzmysławianie odbiorcom ich aktualności. Warto
dodać, że łódzki artysta często pokrywa kompozycje zarysami portretów i budowli
znanych z antyku i renesansu.
G. Chojnacki, Magazyn III |
Odwołania do klasyków, powtórzenia, odbicia zbliżają
jego dzieła również do grafik czeskiego artysty, Jiříego Anderlego. Wymienia go wśród podziwianych
autorów.
J. Anderle, Portret przyjaciela, źródło |
Grafiki z maskami składają się na jeden z
najbardziej statycznych cykli w dorobku prof. Chojnackiego. Drugi z nich, o
lirycznym nastroju, stanowią Kobiety
kwiaty. Bohaterki mają krągłe piersi, wąskie talie, długie, szczupłe nogi, dzięki
czemu stają się idealnymi obiektami pożądania. Ich nagie sylwetki pokrywają
bukiety róż, które kwitną w oczach.
Rozrastają się coraz bujniej, coraz
dalej, poza kontury figur. Zagarniają przestrzeń rozchylającymi się płatkami i
cienkimi łodyżkami. Do głosu dochodzi natura. Ciała niektórych manekinów
zamieniają się w ciała prawdziwych kobiet. Ich spojrzenia przybierają
uwodzicielski wyraz.
dźwięcząca wiecznie
chłodnym tym samym tonem
manekiny mają włosy skończone
a twarze szczupłe
zapatrzone w siebie
spod przymkniętych powiek
manekiny
pogardzają tłumem
nie drżą
w istnieniu doskonałe
nieruchome
rozpościerają palce chwil
nad mijającą barwą jedwabiu
z twarzą przyklejoną do szyby
pod suknią
pod szeleszczącą suknią
jestem wspaniałym elastycznym manekinem"[1]
- w taki sposób zaskakujące podobieństwa między manekinem i kobietą ujęła Halina Poświatowska.
Obecnie wydaje się, że manekin przejął kontrolę nad
człowiekiem. Człowiek kreuje się więc na
podobieństwo manekina. Modeluje ciała dietami i
ćwiczeniami, a umysł – treningami psychologicznymi, by osiągnąć nieosiągalną przecież
perfekcję. Te narcystyczne działania nie zbliżają go do innych osób, a od nich oddalają.
Wszystkie omawiane prace obfitują w humanistyczne
znaczenia. Twórca mocno ceni
ponadczasowe motywy, wśród których znajdują się też religijne.
G. Chojnacki, Golgota |
Bardzo umiejętnie i pomysłowo stosuje cytaty z historii kultury i sztuki. One nie zderzają
się w jego grafikach z nowoczesną techniką, ale – odpowiednio przetworzone –
zawsze z nią współgrają. Wpasowują się w zmodernizowany świat. Autor nie boi się także podejmować tematykę o wydźwięku
moralnym. Jednak nie poucza widzów, a skłania do samodzielnego przemyślenia
poruszonych kwestii.
Powyższy tekst ukazał się w katalogu do wystawy pt. Grzegorz Chojnacki. Zapisane w pikselach. Został on wydany przez Miejską Galerię Sztuki w Łodzi (Łódź, 2016 r.). Znajdziecie w nim jeszcze więcej intrygujących prac. Część z nich jest eksponowana w secesyjnych, efektownych wnętrzach Galerii Willa (ul. Wólczańska 31) do 13 marca br. Zapraszam do odwiedzenia wystawy, na której czeka wiele wrażeń!
Grafiki prof. Chojnackiego, którymi zilustrowałam tekst, pochodzą od autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz