2/11/2017

Za mundurem panny sznurem…


…a wyobraźcie sobie jeszcze tango z wojakiem, z figurami! ;) Główna bohaterka Mocy granatu dołącza takiego wojaka do swojej namiętnej listy. Na skrzydełku książki znajduje się jej roztańczony fragment, ale w skróconej wersji. 


Poniżej prezentuję Wam trochę więcej:

Wojak potrzebował odpowiedniej dawki mnie przed bitwą, na którą miał wyruszyć bladym świtem. Zgrywałam się, że urządzimy razem rekonstrukcję ostatniego spotkania żołnierza z ukochaną. Powtórnie natchnął mnie do pseudoromantyzmu. Ubłagałam kochanka o wbicie się w mundur, obojętnie który. Kiedy go zobaczyłam, miałam ochotę zagwizdać z podziwu. W rzeczywistości wyglądał w nim jeszcze ponętniej niż na zdjęciach. Już nie dziwiłam się tym biednym sanitariuszkom. Ściągnęłam z niego mundurową kurtkę, narzuciłam ją na siebie. Przez moment wyobrażałam sobie, że te panienki skaczą wokół mnie, a ja wydmuchuję papierosowy dym prosto w ich twarze.

Obszerna przydługa kurtka sięgała o wiele niżej niż moja sukienka, przylegająca do ciała niby druga skóra. Prezentowałam się podobnie jak Flip w ciuchach Flapa. Czarek nałożył mi rogatywkę. Niby próbując zachować powagę, stanęłam na baczność i zasalutowałam, co wypadło jeszcze bardziej komicznie. Wojak popukał się w głowę, ale zaczął się śmiać razem ze mną. Co tam, cała ich zabawa w wojnę jest identyczną zgrywą i nikt mi nie wmówi, że nie! Na prawdziwej wojnie o życie, cudze, swoje, wszyscy posralibyśmy się ze strachu.

Z trudem, bo z trudem, ale namówiłam kochanka do puszczenia hitu ze starej płyty Fogga, Ostatniej niedzieli. Zagroziłam, że w przeciwnym razie zaśpiewam Pierwszą brygadę. Na podstawie tego, co zapamiętaliśmy z filmów, odstawiliśmy taniec, który miał być tangiem. Moja dłoń na jego ramieniu. Jego dłoń na mojej talii. Splotły się palce. Ręce napięły się jak cięciwy. Na lewo patrz, na prawo patrz, strzelaliśmy spojrzeniami. I stawialiśmy krok za krokiem. Wolny, szybki, szybki, wolny. Brakowało mi tylko róży w zębach, kiedy Czarek odchylił mnie na swojej ręce. W okamgnieniu przyciągnął z powrotem. O ile na początku tańczył ze mną z łaski na uciechę, o tyle później wciągnął się w ten popis, okręcając nas zwinnie wokół naszej osi. Następnie odsunęliśmy się od siebie i okrążaliśmy się nawzajem. Zataczaliśmy coraz mniejsze kręgi. Przypominaliśmy drapieżniki, tylko kto tu na kogo polował?".


Premiera powieści 15 lutego, czyli za 3 dni, 4 godziny, 30 minut! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Marta Motyl