Okraść
sejf męża mafioza, po czym dać dyla z domu, żeby znaleźć się w ramionach
kochanka. Niezły banał, istny harlequin mafijny, pomyślałam. To była pierwsza
pułapka, w którą złapał mnie autor. W powieści prawie nic nie okazało
się takie, jakim początkowo się wydawało. Jest ona wielopłaszczyznowym, lecz
precyzyjnie skonstruowanym thrillerem z psychologicznymi i magicznymi dodatkami
specjalnymi.
![]() |
Źródło |
Przez
wypadek w drodze do wolności rzeczona żona, Marlene, trafia do wysoko
położonego w górach domu pustelnika. Ekscentryczny jegomość, Simon, znajduje
się w jesieni życia. Zamieszkuje gospodarstwo odziedziczone po przodkach. Hoduje świnie, które nazywa
dziećmi. Wprawia się w polowaniach. Tworzy Vulpendingen, zaskakujące konstrukcje
z wypchanych zwierząt. Pielęgnuje także groźne szaleństwo. Początkowo Marlene
nie ma o nim pojęcia. Jako, że pragnie odwdzięczyć się za ocalenie,
wikt i opierunek, wchodzi w rolę pracowitej pomocnicy gospodarza. Jednak spokojnie
sobie trzódki nie pokarmią.
W sprawę
kradzieży i ucieczki wplątują się grubsze ryby niż szanowny małżonek. Z wprawą
psa gończego Marlene tropi płatny zabójca, który nie spocznie, dopóki nie schwyta
ofiary. Napięcie podczas czytania potęguje fakt, że kobieta jest w ciąży, więc
musi obronić i siebie, i dziecko. Ten chwyt,
zawsze działający na emocje, uważam za dość oklepany. Tak czy inaczej, zagrożenia
narastają. Kto kogo dopadnie, a kto kogo ochroni? Jaką rolę odegra ulubienica Simona,
czyli chrumkająca Lissy? Wiem, ale nie powiem, żeby nie pozbawiać nikogo
przyjemności odnalezienia odpowiedzi.
Fabuła nie została poprowadzona od punktu A prosto do punktu B. W drodze przez tekst czekają zakręty, zaułki, zasadzki. Autor z premedytacją myli (po)szlaki. Doprowadza czytelnika do zbłądzenia, żeby po chwili wskazać mu właściwą ścieżkę. Z rozmysłem przeplata obecne i dawne przeżycia różnych bohaterów. Nawet o ich psychice opowiada akcją i reakcjami na nią. Uświadamia, że wydarzenia z przeszłości, najczęściej nacechowane traumą, ukształtowały charakter postaci, nadały im priorytety. Czyje decyzje da się wytłumaczyć, a czyje są nie do przyjęcia, tego nikt za odbiorcę nie rozsądzi. Uważam, że pisarz szanuje go, gdy daje mu również pole do własnego popisu, tak jak to dzieje się w przypadku Lissy.
Akcję urozmaicają
elementy zaczerpnięte z baśni braci Grimm, w których Marlene zaczytywała się
jako dziewczynka. Pojawiają się one nie tylko w formie cytatów, ale i analogii
do powieściowych zdarzeń, osób, miejsc. Dom pustelnika, położony wysoko w
górach, sam w sobie wydaje się nie z tego świata. Łącznie z piwnicą, do której klucz
posiada wyłącznie gospodarz. Jest ona miejscem zakazanym, gdzie, jak to
bywa w baśniach, główna bohaterka nie powinna zaglądać. Oczywiście nie
powstrzyma ciekawości, a jej odkrycia zaważą na biegu wypadków. Również
zwierzęta przedstawione w powieści posiadają cechy magiczne.
W
zgrabnym przemieszaniu elementów realnych i fantastycznych czasami trudno
rozstrzygnąć, co jest dziełem rzeczywistości, a co wytworem wyobraźni. Tym
bardziej, że posiadają one niemały wpływ na siebie. Na całej historii zaważa
wiara w wyższą siłę. Choć koniec końców najbardziej liczy się wiara we własną
moc.
Minimalistyczny,
pozbawiony ozdobników styl sprawia, że książkę czyta, a raczej pochłania się z
łatwością. Język cechuje precyzja celnego wystrzału, przejrzystość cienkiego
lodu, płynność krwi, która go pokryje. Mimo prostoty użyte środki działają na
wyobraźnię, budując niepokojący klimat.
Lissy jest więc wartko przeprowadzoną i sprawnie napisaną fabułą.
Posiada morały, chociaż nie moralizuje. Za jej największą zaletę uważam motywy
psychologiczne i magiczne, czasami wychodzące na prowadzenie. Nie polecam
książki osobom gustującym w pogodnych historiach. Aura w górach jest
zbyt zmienna. Lektura spodoba się tym, którzy lubią niespodzianki z
dreszczykiem i mroczne baśnie. A także tym, którzy doceniają piękno zróżnicowanego
krajobrazu, gdzie elementy wyłaniają się stopniowo. Podobnie jak konteksty tej
powieści. Sama chętnie zamieszkałabym w górach, lecz nie w domu
Simona. Zresztą on ma już nowego lokatora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz