Sztuka ludowa upiększała najbliższe otoczenie. Zapełniała
przestrzeń czterech ścian od sufitu do podłogi. Towarzyszyła przeżywaniu świątecznych
dni, podkreślając dekoracjami ich odmienność od codzienności. Zdobiła haftami
ubiór przeznaczony na specjalne okazje, stanowiąc sztukę najbliższą ciału. Właśnie ona
zrealizowała późniejsze pragnienie awangardowych artystów, żeby sztuka
nie była bytem obcym i odrębnym. Żeby wchodziła w życie szeroko otwartymi
drzwiami i w nim się rozgościła.
Przede wszystkim sztuka najbliższa ciału prezentowana jest na
wystawie Wzornik. Szycie opoczyńskie,
łowickie, sieradzkie. Tradycja/Trwanie/W 100-lecie województwa łódzkiego w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi (kuratorka: Alicja Woźniak).
|
Fot. Agata Grzelak |
Jednocześnie
wystawa wieńczy projekt Nie
tylko petanka… W kręgu haftów regionalnych, który powstawał we współpracy muzeum z Łódzkim Domem Kultury. W
jego ramach trwała nauka tradycyjnego haftu kierowana do mieszkanek województwa.
Nie bez powodu w jednym tytule widnieje „szycie”, a w drugim
„haft”. Terminem „szycie” w XVI i XVII w. określano rodzaj haftu wykonywanego
na lekkim podłożu. W województwie łódzkim centrami folkloru, z wypracowanymi wzorami,
własnymi tradycjami rękodzielniczymi są Opoczno, Łowicz i Sieradz. Stąd
organizatorzy wystawy skupili się na zjawiskach charakterystycznych dla tych
rejonów. Podzielili ekspozycję na trzy odpowiadające im części i zestawili tradycję
ze współczesnymi inspiracjami nią.
Aranżacja wystawy jest nowoczesna i pomysłowa. Wspaniale, że muzeum
położyło nacisk na zbudowanie wymownej scenografii do pokazania obiektów. Na ścianach powtarzają się powiększone motywy
z haftów i tkanin, co w połączeniu z eksponatami tworzy rytmiczną, rozegraną kształtami,
kolorami i wzorami przestrzeń. Zobaczenie całych rzędów prostokątów koszul,
trójkątów chust, wachlarzy spódnic wywiera duże wrażenie.
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
Powielanie jest
specyficzne, bowiem elementy każdej grupy mają i cechy wspólne, kwalifikujące
je do niej, i różnią się pomiędzy sobą w tejże grupie. Zwiedzając, poczułam
się jak na spacerze w surrealistycznym ogrodzie, gdzie z pąka kwiatu wyrasta
kolejny kwiat. Jednak ogrodnik z rozmysłem wytyczył ścieżki, posegregował gatunki
roślin, przeciwdziałając chaosowi.
Efekt nagromadzenia nie wyklucza badania detali. Można przysunąć
specjalną lupę do danej rzeczy i przybliżyć dany haft. Wzory, które zauważyłam
na wystawie, zgeometryzowane i uproszczone, o kolorach dobieranych z odwagą i
wyczuciem, z powodzeniem mogłyby konkurować z dziedzictwem awangardy.
Przestrzeń ekspozycji dynamizują umieszczone pośrodku
poszczególnych sal pergola, stojak
zarzucony poduchami czy gabloty pozbawione szyb.
|
Fot. Agata Grzelak |
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
Całość pozostaje
bardzo angażująca, nie daje szans na nudę. Dodatkowymi smaczkami są multimedia
czy magnetyczna tablica służąca do zaprojektowania własnego wzoru.
|
Fot. Agata Grzelak |
Na wystawie zauważyłam, z jaką dumą mistrzynie rękodzieła
noszą wyhaftowane przez siebie rzeczy. Stanowią one nie tylko element ich tożsamości
społecznej, regionalnej, ale i osobistej. Są dowodami na talent, pracowitość,
cierpliwość.
|
Fot. ja |
Jedna z artystek rękodzielniczek prezentowała na sobie haftowaną w
liczne kwiaty czarną chustę. Kiedy obróciła się w niej tyłem, wzór rozkwitł w
całej kolorowej pełni, a przez salę
przeszedł szmer podziwu. Twarz tej
kobiety momentalnie rozświetlił szczery uśmiech, od ucha do ucha. Uśmiech
spełnionej twórczyni. Agata Grzelak, moja siostra, także przeżyła taką piękną
chwilę. Wtedy, gdy zobaczyła w gablocie wyhaftowaną przez siebie poduszkę, inspirowaną
haftem sieradzkim.
|
Fot. Agata Grzelak |
|
Fot. ja |
Cieszę się, że razem z Agatą mogłam wziąć udział w otwarciu
ekspozycji. Obserwowanie radosnych reakcji artystek rękodzielniczek ożywiło
obiekty na wystawie. Uświadomiło mi, że własnoręcznie haftowana koszula, chusta, spódnica, i ta sprzed wielu lat, i ta
sprzed kilku, zawiera w sobie pewien czas
i pewną energię. One płynęły przez umiejętną rękę, żeby zatrzymać się w
odtworzonym igłą i nitką wzorze. Kiedy nosi się taką rzecz, nosi się poświęcone
jej zaangażowanie. Ile uczuć jeszcze w sobie mieści, można sobie wyobrażać bez
końca.
Okazuje się, że sztuka ludowa – nie ta komercyjnie
uproszczona, a ta wykonywana z potrzeby z serca i z sercem – pozostaje świeża, inspirująca,
może być ujęta ultranowocześnie. Gorąco polecam zwiedzenie wystawy! Potrwa ona
do końca tego roku.
|
Fot. ja |
|
Fot. ja
|
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
|
Fot. ja |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz