6/04/2019

Szycie opoczyńskie, łowickie, sieradzkie. Ludowe, artystyczne, awangardowe


Sztuka ludowa upiększała najbliższe otoczenie. Zapełniała przestrzeń czterech ścian od sufitu do podłogi. Towarzyszyła przeżywaniu świątecznych dni, podkreślając dekoracjami ich odmienność od codzienności. Zdobiła haftami ubiór przeznaczony na specjalne okazje, stanowiąc sztukę najbliższą ciału.  Właśnie ona  zrealizowała późniejsze pragnienie awangardowych artystów, żeby sztuka nie była bytem obcym i odrębnym. Żeby wchodziła w życie szeroko otwartymi drzwiami i w nim się rozgościła.

Przede wszystkim sztuka najbliższa ciału prezentowana jest na wystawie Wzornik. Szycie opoczyńskie, łowickie, sieradzkie. Tradycja/Trwanie/W 100-lecie województwa łódzkiego w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi (kuratorka: Alicja Woźniak). 

Fot. Agata Grzelak

Jednocześnie wystawa wieńczy projekt Nie tylko petanka… W kręgu haftów regionalnych, który powstawał we  współpracy muzeum z Łódzkim Domem Kultury. W jego ramach trwała nauka tradycyjnego haftu kierowana do mieszkanek województwa.

Nie bez powodu w jednym tytule widnieje „szycie”, a w drugim „haft”. Terminem „szycie” w XVI i XVII w. określano rodzaj haftu wykonywanego na lekkim podłożu. W województwie łódzkim centrami folkloru, z wypracowanymi wzorami, własnymi tradycjami rękodzielniczymi są Opoczno, Łowicz i Sieradz. Stąd organizatorzy wystawy skupili się na zjawiskach charakterystycznych dla tych rejonów. Podzielili ekspozycję na trzy odpowiadające im części i zestawili tradycję ze współczesnymi inspiracjami nią.  

Aranżacja wystawy jest nowoczesna i pomysłowa. Wspaniale, że muzeum położyło nacisk na zbudowanie wymownej scenografii do pokazania obiektów.  Na ścianach powtarzają się powiększone motywy z haftów i tkanin, co w połączeniu z eksponatami tworzy rytmiczną, rozegraną kształtami, kolorami i wzorami przestrzeń. Zobaczenie całych rzędów prostokątów koszul, trójkątów chust, wachlarzy spódnic wywiera duże wrażenie. 

Fot. ja

Fot. ja

Fot. ja

Powielanie jest specyficzne, bowiem elementy każdej grupy mają i cechy wspólne, kwalifikujące je do niej, i różnią się pomiędzy sobą w tejże grupie. Zwiedzając, poczułam się jak na spacerze w surrealistycznym ogrodzie, gdzie z pąka kwiatu wyrasta kolejny kwiat. Jednak ogrodnik z rozmysłem wytyczył ścieżki, posegregował gatunki roślin, przeciwdziałając chaosowi.

Efekt nagromadzenia nie wyklucza badania detali. Można przysunąć specjalną lupę do danej rzeczy i przybliżyć dany haft. Wzory, które zauważyłam na wystawie, zgeometryzowane i uproszczone, o kolorach dobieranych z odwagą i wyczuciem, z powodzeniem mogłyby konkurować z dziedzictwem awangardy.

Przestrzeń ekspozycji dynamizują umieszczone pośrodku poszczególnych sal pergola,  stojak zarzucony poduchami czy gabloty pozbawione szyb. 

Fot. Agata Grzelak

Fot. ja

Fot. ja

Fot. ja

Fot. ja

Fot. ja

Całość pozostaje bardzo angażująca, nie daje szans na nudę. Dodatkowymi smaczkami są multimedia czy magnetyczna tablica służąca do zaprojektowania własnego wzoru.

Fot. Agata Grzelak

Na wystawie zauważyłam, z jaką dumą mistrzynie rękodzieła noszą wyhaftowane przez siebie rzeczy. Stanowią one nie tylko element ich tożsamości społecznej, regionalnej, ale i osobistej. Są dowodami na talent, pracowitość, cierpliwość. 

Fot. ja

Jedna z artystek rękodzielniczek prezentowała na sobie haftowaną w liczne kwiaty czarną chustę. Kiedy obróciła się w niej tyłem, wzór rozkwitł w całej kolorowej pełni, a  przez salę przeszedł szmer podziwu.  Twarz tej kobiety momentalnie rozświetlił szczery uśmiech, od ucha do ucha. Uśmiech spełnionej twórczyni. Agata Grzelak, moja siostra, także przeżyła taką piękną chwilę. Wtedy, gdy zobaczyła w gablocie wyhaftowaną przez siebie poduszkę, inspirowaną haftem sieradzkim.

Fot. Agata Grzelak

Fot. ja


Cieszę się, że razem z Agatą mogłam wziąć udział w otwarciu ekspozycji. Obserwowanie radosnych reakcji artystek rękodzielniczek ożywiło obiekty na wystawie. Uświadomiło mi, że  własnoręcznie haftowana koszula, chusta,  spódnica, i ta sprzed wielu lat, i ta sprzed kilku, zawiera w sobie pewien czas i pewną energię. One płynęły przez umiejętną rękę, żeby zatrzymać się w odtworzonym igłą i nitką wzorze. Kiedy nosi się taką rzecz, nosi się poświęcone jej zaangażowanie. Ile uczuć jeszcze w sobie mieści, można sobie wyobrażać bez końca. 

Okazuje się, że sztuka ludowa – nie ta komercyjnie uproszczona, a ta wykonywana z potrzeby z serca i z sercem – pozostaje świeża, inspirująca, może być ujęta ultranowocześnie. Gorąco polecam zwiedzenie wystawy! Potrwa ona do końca tego roku.

Fot. ja

Fot. ja

Fot. ja

Fot. ja

Fot. ja

Fot. ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Marta Motyl