Akcja moich powieści toczy się w Łodzi. Jednocześnie gościnnie
występują w nich inne miasta. W KochAnej pojawiły się Kraków i Zakopane, w Odcieniach czerwieni Warszawa, Wrocław, Legnica, w Mocy granatu ponownie stolica,
Gdańsk i Sopot. Uczennica i „bliźniaczka” Magdy urządza dla niej bowiem nadmorską
wycieczkę niespodziankę. Nie brakuje na niej malowniczych doznań, w tym
złotych.
„Po południu starówkę zalało złociste światło. Po wbitej w niebo igle
ratuszowej wieży spływało w dół. Umieszczony w niej zegar mocno bił blaskiem.
Zachłanne na przestrzeń światło przesuwało się dalej, po dachówkach kamienic. Dodawało
blasku ich fasadom, cudnym jak z obrazka, oraz zdobiącym je rzeźbom, które
potęgowały tę cudowność. Przyciskało nos do szyb i składało na nich całusy.
Tryskało wraz z wodą z fontanny i zalewało uliczki. Ciepłe, w miodowym odcieniu,
nie męczyło oczu. Złoto zaczęło osadzać się także na przechodniach, a ja
zorientowałam się, że kiedy przychodzi do mnie ten kolor, wraz z nim pojawia
się kobieca miłość. Lolitka miała złote nawet oczy i rzęsy, po same ich
koniuszki. Tylko kolor jej włosów pozostał niezmienny. Atramentowe morze lśniło
wspaniale”.
Fot. ja |
Zdjęcie jest dowodem koronnym na to, że złoto naprawdę płynie po gdańskich
ulicach i da się je zobaczyć na własne oczy. Niektórzy przechodnie aż padają z
wrażenia!
W książce po paru stronach błyszczy ono ponownie, ale inaczej,
w scenie pościelowej. Wówczas lolitka kojarzy
się Magdzie z Danae namalowaną przez Gustava Klimta.
Gustav Klimt, Danae, źródło |
Łączy je poza i płynący z
nich nieprzerwanie blask.
Wizerunek Danae malowali również Correggio, Tycjan,
Tintoretto, Rembrandt, Tiepolo. Jest on związany z grecką mitologią. Otóż ojcu
Danae wyrocznia delficka przepowiedziała, że zginie z rąk wnuka. Zapobiegliwie
zamknął córkę w zamkowej wieży. Zeus i tak go przechytrzył. Zamienił się bowiem
w złoty deszcz. Bez problemu wślizgnął się nawet w najbardziej tajemne
zakamarki, co rozkosznie ukazał Klimt.
Należy on do ulubionych malarzy mojej głównej bohaterki. I
ja bardzo go cenię. W jego twórczości złota czułość chadza w parze z czarnym niepokojem.
Np. kochankowie z najsłynniejszego Pocałunku znajdują się tuż nad przepaścią.
Gustav Klimt, Pocałunek, źródło |
Niedawno zapętlałam piosenkę Heartland The Sisters of Mercy, w której grają analogiczne
kolory.
„Paint my name in black and gold
My heart my flame my
heart my road”
(„Wymaluj moje imię
czernią i złotem
Moje serce mój płomień moje serce moja droga”).
Utwór łączący
ciemność z nadzieją pasuje mi do niejednoznacznych prac Klimta. On powytyczał w
nich tyle dróg, dla tylu serc ;).
Formy na jego obrazach również pochodzą
jakby z dwóch różnych biegunów. Inaczej przecież działają łagodne, organiczne
zawijasy, inaczej ostre czworokąty. A jednak współistnieją. Danae cała jest
opływową błogością, lecz zasnuwa ją ciemna tkanina – jak kurtyna, która
opadnie. Złoto kojarzy się z radosną pełnią. Jej blask ma to do siebie, że
gaśnie, również w Mocy granatu. Inne kolory, inne symbole przejmą potem władzę.
Fragmenty,
o których wspomniałam, pochodzą z rozdziału Morskie
opowieści. Od kilku
czytelniczek usłyszałam, że wydaje im się najbardziej plastyczny ze wszystkich.
Kto nie czytał, tego nieodmiennie zachęcam do zapoznania się nie tylko z nim: http://bit.ly/2jwftq7.
Ciekawostka nr 1. Spójrzcie, jak twórczość Klimta została
przetworzona w anime Elfen Lied.
Ciekawostka nr 2. Uczniem Klimta był nie kto inny, a Egon
Schiele (na jego punkcie mam większą obsesję).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz