Motyla focił Tomek, graffiti focił Motyl |
Ja i jedno z miejsc
akcji mojej wybuchowej powieści. Klub Dom mieści się na OFF
Piotrkowska. Jest to przestrzeń pofabrycznie malownicza, nastrojowa i
bumelancka, pełna knajp i knajpek. W nich da się nasycić głód i pragnienie na
wiele sposobów. W Domu odbywają się
również koncerty i potańcówki. Jego współwłaścicielem jest Jakub Wandachowicz z
Cool Kids of Death. Lokal zdobył miano kultowego i hipsterską renomę. W Mocy granatu uczennica Magdy wabi ją do
niego liścikiem: „Zamiast odrabiać pracę domową,
będę w Domu na OFF-ie”. Spotykają się i integrują, a jakże, m.in. podczas
tańców połamańców na barze do piosenki Baby's
on fire.
Po
dokładny przebieg, przyczyny i skutki ich integracji odsyłam do książki: http://bit.ly/2jwftq7.
W rozdziale z numerem
czwartym Magda porównuje łódzki OFF z warszawską Soho Factory. Wskazuje np. na
takie podobieństwo: „Modnie i wygodnie, chociaż w postindustrialnym
buntowniczym klimacie. Bunt, który jest cacy, bunt podany na tacy”.
Opowiem
Wam jeszcze o samej OFF Piotrkowska. Na tym terenie od końca XIX wieku mieściła
się fabryka bawełny Franciszka Ramischa. Po II wojnie została ona
upaństwowiona. Wraz z przemianą ustrojową zamknięto ją. W pobliżu murów jak
grzyby po deszczu wyrastały budki z wietnamskim jedzeniem. W 1999 r. zaczął tam
działać gejowski klub Ganimedes, funkcjonujący do dziś. Miejscowi nazywali cały
obszar China Town. Wokół budek stały plastikowe krzesła i stoły, na których
chętnie ucztowały gołębie. Wyżerkę miały do 2011 r., kiedy ruszył projekt OFF
Piotrkowska.
Uruchomiła go firma OPG Orange Property Group. W jego ramach w murach dawnej fabryki pojawiały się puby, kawiarnie, restauracje, pracownie artystyczne, sklepy z niebanalnymi rzeczami. Lokale miały pomysł na siebie i swój klimat. Projekt się rozkręcał i zyskiwał na popularności. Bruk, oprócz glanów i trampek, deptały wyglancowane na błysk półbuty, szpilki i dziecinne buciki (one raczej w niedzielę). Spierano się, czy to dobrze, czy niedobrze, bo w ślad za wyglancowanymi na awangardowy teren wkroczyły sklepy z metką „luksusowe”. Tak czy inaczej miejsce stało się fenomenem i trafiło na listę cudów Polski w „National Geographic”. Choć złośliwi mówili, że w cudownym miejscu nie powinno się czuć odoru moczu.
Uruchomiła go firma OPG Orange Property Group. W jego ramach w murach dawnej fabryki pojawiały się puby, kawiarnie, restauracje, pracownie artystyczne, sklepy z niebanalnymi rzeczami. Lokale miały pomysł na siebie i swój klimat. Projekt się rozkręcał i zyskiwał na popularności. Bruk, oprócz glanów i trampek, deptały wyglancowane na błysk półbuty, szpilki i dziecinne buciki (one raczej w niedzielę). Spierano się, czy to dobrze, czy niedobrze, bo w ślad za wyglancowanymi na awangardowy teren wkroczyły sklepy z metką „luksusowe”. Tak czy inaczej miejsce stało się fenomenem i trafiło na listę cudów Polski w „National Geographic”. Choć złośliwi mówili, że w cudownym miejscu nie powinno się czuć odoru moczu.
Inspirująca
historia kontrastów na OFF cały czas się toczy!
***
Na moim Facebooku i na Instagramie na bieżąco znajdziecie informacje
o powieściach, które napisałam. O czym są, kto je czyta, jak recenzuje, kiedy i gdzie odbywają się spotkania autorskie. Do tego fotografie, ilustracje, piosenki, wywiady, moje lektury i inspiracje. Zapraszam! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz