Z racji tego, że
coraz bliżej święta, pokażę Wam bombki z polotem. Wykonała je Agata Grzelak, zdolniacha
manualna, a prywatnie moja siostra. Co było jej potrzebne? Pomysł i zwinne
palce, które owiną go tkaniną i wstążką, żeby nie pofrunął w nieznane, a został
i cieszył oko. Na stałe lub dopóki będzie zawieszony na choince ;).
Postanowiłam
połączyć nasze zainteresowania, zestawiając jej prace z obrazami, które szczególnie
lubię. O wyborze decydowała również wspólnota kolorów i nastroju. Sprawdźcie,
czy według Was trafiłam.
Po prawej: E. Degas, Siedząca tancerka. Studium, 1872 r., źródło |
Pierwsza bombka
skojarzyła mi się z baletnicą z obrazu Edgara Degasa. Lekkość ażurowej kuli, umieszczonej
na niej skrzydeł, przezroczystej tasiemki pasuje do zwiewności spódnicy i ruchów
tancerki. Do tego te ogromne kokardy!
Jeśli jesteśmy
przy pląsach, oto Tancerz Eugeniusza Zaka. O towarzyszącej mu bombce również myślałam jako o
gwieździe, która wychodzi na estradę i pragnie przyciągnąć uwagę swoim
blaskiem. A widzowie łakną niecodzienności, są głodni zachwytu.
Po prawej: E. Zak, Tancerz, 1921 r., fotografia mojego autorstwa wykonana w Muzeum Narodowym w Warszawie |
W dziele Tancerz zawarta jest gracja pozy i rytm
kroków. Różowa ozdoba ma w sobie rytm polegający na powtarzalności wzorów
i kolorów. Wstążka za wstążką, wstążka za wstążką i migoczące zwieńczenie
występu. Voilà!
Łatwo Was z tego
tańca nie wypuszczę.
Po prawej: Z. Stryjeńska, Lipiec-Sierpień, 1925 r., fotografia mojego autorstwa wykonana w Muzeum Narodowym w Warszawie |
Powyżej: płótno Zofii Stryjeńskiej oraz
bombka, której charakter nadaje tkanina
z motywem łowickim. Płaskie kwiaty mają konkurentów w tych trójwymiarowych. Niektóre z nich wyrastają z łodyżek tych pierwszych. Kto powiedział, ze zimowe dekoracje nie mogą przypominać
o tym, jak żywiołowe jest lato?
Dla kontrastu z roztańczoną lekkością - przed Wami ciężar aksamitnej elegancji.
Po prawej: J. A. D. Ingres, Portret Madame de Senonnes, 1814 r., źródło |
W portretach autorstwa Jeana A. D. Ingresa uwielbiam wydłużone
kształty, tajemnicze spojrzenia, jakby nie z oczu, a z wnętrza i czułość artysty dla
materii. Bombka jest nasycona elegancją godną wieczorowej sukni. Złoto zawsze dodaje przepychu, ale on nie musi oznaczać złego gustu. Ja z
tą bombką nie wstydziłabym pokazać się w buduarze arystokratki, by złożyć ją we
wnętrzu upierścienionej dłoni ;)
Jeśli złoto, to złoty pył. Jeśli złoty pył, to pył gwiezdny. Jeśli pył gwiezdny, to kłania się Wam Gwiaździsta noc Vincenta van Gogha.
Po prawej: V. van Gogh, Gwiaździsta noc, 1889 r., źródło |
Blask w połączeniu z granatem
nie ma takiego ładunku jak w połączeniu z bordo. Chłód nocy nadaje mu swoisty
wyraz, a z drugiej strony podkreśla go.
Agata, korzystając
z techniki, w której wykonuje bombki, ozdobiła również stożek choinki. Z nią
współgrał mi obraz Tamary Łempickiej.
Po prawej: T. Łempicka, Dziewczyna w rękawiczkach, 1930 r., źródło |
A teraz ujawnię Wam tajemnicę metody, w której została wykonana większość dekoracji z charakterystycznymi kwiatami. Nazywa się ona kanzashi. W dosłownym tłumaczeniu oznacza „patyk z kwiatami”, „kwiaty na patyku”. Wywodzi się z Japonii, gdzie gejsze ozdabiały przy jej pomocy włosy (info z: https://kanzashi.pl/kanzashi).
Stroiki te nosiły do kimona. Ich barwność i plastyczność znajduje odzwierciedlenie we wzorowanych na nich bombkach.
Ciekawe
jest to, że ten zwyczaj przeniknął do naszej kultury i całkiem dobrze zgrał się z tradycją świąteczną. Z okazji świąt
życzę Wam więc, żebyśmy odnajdywali wspólnotę nawet tam, gdzie na pierwszy rzut
oka jest jej nie widać :).
***
Wszystkie fotografie wykonanych ozdób
świątecznych również są autorstwa Agaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz