1/03/2017

Grunt to bunt


Wystawa Notatki z podziemia. Sztuka i muzyka alternatywna w Europie Wschodniej 1968-1994 w łódzkim Muzeum Sztuki ukazuje dzieła, które stały się wyrazem i narzędziem oporu wobec rzeczywistości, władzy, grup społecznych. Domagają się obejrzenia, wysłuchania, kuszą, by ich dotknąć, a niektóre działają na wiele zmysłów naraz. 


Ekspozycja została podzielona na trzy części: Nowych nowoczesnych, Nowych prymitywnych i Scenę leningradzką.

Artyści z pierwszej szufladki inspirowali się dokonaniami awangardy - futurystów, konstruktywistów, dadaistów. 



Frank Bretschneider, Aelita w kosmosie

Frank Bretschneider, Potwór idzie po zamarzniętym jeziorze

Nowi prymitywni przyjęli rolę szamanów. Wykorzystywali na koncertach moc rytuałów, masek, totemów ze zwierzęcych kości i skór. 




Przedstawicielami sceny leningradzkiej byli współpracujący ze sobą plastycy i muzycy, którzy przeciwstawiali radzieckiej szarzyźnie psychodeliczne kolory, energię, młodość i humor.


Jewgienij Kozłow, Rekin

Jewgienij Kozłow, Kino

Kadr z teledysku do piosenki Popioły zespołu Akwarium

Ekspozycja opowiada również o walce o własne tworzenie wbrew przeciwnościom zewnętrznym. Artyści aranżowali przestrzenie szaleństwa, które zapełniali swoim sumptem, często skromnymi środkami. Plakaty, okładki kaset i ziny miały szorstki, punkowy sznyt. 



Koncertowe scenografie i kostiumy ukazywały upodobanie do teatralności, ale nadawały się do gry w teatrze absurdu. Odniosłam wrażenie, że dla tych artystów liczył się sam proces tworzenia, który wykazywał działanie wyzwalające w każdych warunkach. Nie tracili wiary w wywrotowy sens swojego postępowania.

Wczoraj wspominałam o wystawie, która gra i trąbi. Z tą rzecz ma się podobnie. Jej istotną część stanowią wideo arty i filmy. Często obchodzę je bokiem, bardziej zorientowana na malarstwo, grafikę, fotografię. Tym razem trochę pokiwałam się ze słuchawkami, potańczyłam ;) 

Wiele muzeów i galerii oddziela poszczególne fragmenty wystaw innymi kolorami ścian. Muzeum Sztuki również. Takie działanie dobrze wpływa na czytelność całości. Płynnie przechodzimy od jednego jej „rozdziału” do kolejnego. Kiedy wybieram się do łódzkiego muzeum, czekam na smaczki w aranżacji przestrzeni. Nie rozczarowałam się i posmakowałam ich. Widać je na zdjęciach. Dla mnie architektura wystawy godna scenografii teatralnej jest świetną architekturą. 

Pokazane obiekty, udostępniona muzyka, klipy tchną szczerością i bezinteresownością sztuki, o którą wcale nie jest łatwo.  Niektóre na tyle mnie oczarowały, że zaczęłam się zasłuchiwać  w zespole Kino.  

Stąd była już prosta droga do książki Konstantego Usenki Oczami radzieckiej zabawki poświęconej niepokornym muzykom radzieckim i rosyjskim. 


Dziennikarz radiowej Trójki, Michał Owczarek, stwierdził, że jest to „Pionierska książka o podziemnym świecie, przeklętym czasie i nieugłaskanych artystach, o których nie chcieliśmy chyba nic wiedzieć, bo to działo się przecież u <<kacapów>>. Na szczęście rockandrollowy archeolog Konstanty Usenko swoją misję wypełnienia kolejnych białych plam w naszych mózgach wykonał lepiej niż Indiana Jones”. 

Zupełnie zgadzam się z tą opinią. Autor wybrał znakomity temat, którego nikt wcześniej w Polsce nie poruszał. Podszedł do niego zarówno ze świetnym zestawem materiałów, jak i z zaangażowaniem. Napisał o nim błyskotliwie, ze swobodą, swadą i odczuwalną przyjemnością, która przechodzi na czytelnika. Dzięki temu nie trzeba być fanem rocka, by np. wciągnąć się w wir punkowego życia na osiedlu Kupczino. Więcej wrażeń z lektury  zamieściłam tutaj: KLIK

Autor Oczami radzieckiej zabawki będzie obecny w Muzeum Sztuki 12 stycznia, na spotkaniu z innymi kolekcjonerami muzyki z lat 1968-1994: Wiktorem Skokiem i Alexandrem Pehlemannem. Poprowadzi je kurator wystawy, Daniel Muzyczuk. Szczegóły: www.facebook.com/events/684196821759448.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Marta Motyl