W sobotę od południa (rozstrzygająca
pora w westernach) gościłam w mieście smoka, w sukience ognistej, ale nie przydymionej
jego ziewem. Dziś mam dla Was relację spisaną pod czerwonym godłem.
Zaproszenie |
Podróż minęła mi na
tropieniu surrealizmu w „ciekawostkach” wyświetlanych na pociągowych
ekranach. Co powiecie na taką mieszankę:
informacja o tym, że 85 tabliczek
czekolady może nas zabić, za nią zdjęcie pt. Roztoczańskie pola (rozłożyste
drzewo pośród pasów zieleni), cena biletu do Berlina i komiks o Stefanie, który
jedzie jedynie z własnymi myślami w strefie ciszy? Spoglądałam na ekran i
siup! absurdem do notesu.
Dygresja. PKP jest naprawdę kreatywne
i namuzowywuje, o czym przekonałam się nieraz. A najmocniej, podróżując w rozklekotanych
wagonach. Koniec dygresji.
Tymczasem za oknem
ostre, ptasie skrzydła przecięły puszystą chmurę. Pasażerka, która usadowiła się za mną, zwierzała
się do telefonu zaufania przez prawie całą drogę. Między innymi o tym, że „Taki był… no, mógł powiedzieć arrivederci… ale taki był,
ździebko pomiędzy wierszami”.
Intymna aura rozmowy prowadzonej publicznie.
Martin Eder, W domku. Źródło
|
„W Już nie ma dzikich plaż występuję nazwa Jasień!” – perorował żonie tonem odkrywcy elegancik z naprzeciwka. „Kochanie, Jasień, to jest na Wybrzeżu, zobacz”. Nie dosłyszał albo chciał wykręcić numer połowicy, jakże pomysłowy. Tak, specjalnie sprawdziłam tekst. „Patrzę w oczy JESIENI” stoi w nim jak wół.
Czy te oczy jesieni
mogą kłamać? Mignęły łany zasuszonej kukurydzy. Uginały się do ziemi trawy,
przyżółcone, zbrązowiałe. Krajobrazy z planety, której się nie
odratuje. Sama się zbudzi wiosną, nie ma problemu. Przy zbliżaniu się pociągu do miejsca docelowego wzmógł się jednak płacz
dzieci. A teraz wszyscy razem! I w ryyyk.
Po wysiadce wpadłam na Rynek Główny. Zrobiłam fotografie z obowiązkowego repertuaru: Kościołowi
Mariackiemu, Sukiennicom i gołębiom. One tradycyjnie rzucały się na bułki
turystyczne i turystów. Dzieci uderzały w pisk, żule w rechot, a w tle trwała produkcja baniek mydlanych. Podejmowano
próby stworzenia sielanki pośród deszczowych chmur.
Jeśli chodzi o zaczarowane
dorożki, obecnie powożą nimi zaczarowane dorożkarki w cylindrach i wołają do
siebie. Ach, wołają! Nie skorzystałam z ich oferty, no niestety. Z rynku musiałam
pomknąć na inne targi. Pomknąć… Na Nową Hutę jako tako dojechać się dało, ale później,
w kierunku hali, o matko i córko. Pan kierowca liczy, że napiszę o skandalicznych
korkach, których nie dało się odkręcić. Wiwat organizacja ruchu. Razem przeklinaliśmy na czym świat stoi. Dosłownie, bo rzeczywiście świat stanął i ani drgnął, nie
chciał ruszyć z miejsca.
W końcu wysiadłam z
auta i pobiegłam slalomem, żeby się nie spóźnić. Na koturnach i z rozwianym włosem wymijałam grupkę za grupką. Ochroniarz
pomstował, że za krótko mnie sprawdzał, kazał mi zawracać, cuda niewidy. Przez
targową halę przewalały się tłumy. Ludzie – obładowane wielbłądy, przejścia
między stoiskami – ucho igielne. Panowała i ciasnota, i duchota, czyli jednak
czytanie w narodzie nie zginęło. I/lub zwiedzający czyhali na osobistości znane
z innych rzeczy niż pisanie, które też piszą. Zaś z pisarzy bardzo znanych
minęłam Janusza Leona Wiśniewskiego (info dla jego wielbicielek ;)). Na moje urzędowanie
przy seksownym stoliku Super Siódemek na całe szczęście zdążyłam.
Popełniłam np. dedykację w kolorze
chrupiącego jabłka. Powzruszałam się wiele. Dziękuję wszystkim
dostarczycielkom i dostarczycielom tych wzruszeń! Dostałam
w prezencie do schrupania rogale marcińskie (Siódemki są z Poznania).
Porozmawiałam z p.
Kasią i p. Natalią z Edipresse, ale tutaj w grę wchodzą informacje tajne przez
poufne i proszę się nie dopytywać o więcej ;). Ważne, że rozmowy były miłe,
owocne, szczególnie, że bohaterem nowej części Odcieni… będzie kolejny owoc.
I z powrotem! Sam wyjazd
z parkingu - znowu dramaty. Rozmyślaliśmy, czy nie zostaniemy tu na zawsze i wieczność mamy załatwioną. Tym razem taksówkarz obiecał mi, że poszuka Odcieni… w Empiku. Choć na psychojazdę powieściową trochę kręcił nosem. Ale nie ma
mocnych, przekonały go sceny damsko-damskie. Przy takim tempie poruszania się zdążyłabym mu co nieco poczytać w drodze. Zgodnie ustaliliśmy, że właśnie bierzemy udział
w naprawdę emocjonującym pościgu, istna scena z Bonda.
Szukałam Bonda z krajobrazem a'la Nowa Huta... Oto efekt ;). Źródło |
Brakowało mi Martini, a
kierowca złożył samokrytykę, że nie wdział smokingu. „Jaki kraj, taki
Bond”, próbował się jednak ociupinkę obronić. Żartowaliśmy sporo, w tym on
żartował sobie ze mnie. Chyba wolał granie na nutach bezczelności. Na tę
melodię wyśpiewałam mu, że ja się pośmieję, gdy dostanę za 50 lat Nobla. Czego
mi życzył.
W pociągu toczyły się kolejne
opowieści różnej treści, pogawędki typu życiówka, kulisy i porady (np. jak przyjmować
krytykę – jakże przydatne!) z Mariolą Bojarską-Ferenc, Darią Ładochą i Mateuszem Gesslerem. Przyjemne z pożytecznym. Nie mam co się martwić, że mi zabraknie materiału do opisywania.
Tego dnia spotkało
mnie wiele, wiele życzliwości i odżyłam po zaszyciu się w tekstach.
Bardzo dziękuję
Wydawnictwu Edipresse Książki za zaproszenie i mnóstwo przeżyć, które się z nim
wiązało. Pewnie przydadzą się również do prozy :).
***
Jako dodatek specjalny
moja ulubiona piosenka wariacko-podróżnicza:
Miałem przyjemność dowiedzieć się o Pani istnieniu na targach. Akurat polowałem na książkę innego autora, który w "drugim końcu" stoiska podpisywał swój reportaż o Kurdystanie. Mój komentarz będzie nieco pozamerytoryczny, bowiem chciałem tylko rzec, że przepięknie się Pani uśmiechała :)
OdpowiedzUsuńDo takiego komentarza też nie sposób się nie uśmiechnąć :) Dziękuję i zapraszam na spotkanie również z moimi tekstami :)
UsuńAh żałuję, że nie byłam. Bardzo chciałabym poznać Panią w realiach ;-)
OdpowiedzUsuńMnie też szkoda, ale pewnie będą jeszcze okazje, żebyśmy się poznały. Muszą być :) Generujmy ku temu póki co energię ;)
UsuńMiłe wspomnienia z Targów. Prezentowałaś się przepięknie i w ogóle ładnie tam było jak widać na zdjęciach, bardzo ładnie zareklamowana ksiażka. Nareszcie czytelnicy mogli zobaczyć na żywo autorkę, młoda , inteligentną, piekna. Mam nadzieję, że też mi się uda kiedyś z Tobą spotkać :) Serdecznie pozdrawiam - Inusia
OdpowiedzUsuńInusiu, świetnie, że wchłonęłaś takie wrażenia z wpisu :) Dziękuję Ci za tyle ciepłych słów. Mnie też zachwycił sposób pokazania książki tam na miejscu. I ja bym chciała zobaczyć się z Tobą. Tak jak pisałam Molince wyżej, trzeba generować dobrą energię na kolejne okazje do spotkań i wtedy te okazje się pojawią ;)
Usuń