Powtórka z Krzyżtopora

10/31/2017

Powtórka z Krzyżtopora


.... życzy udanego Halloween. Zdjęcie z ulotki dostępnej na miejscu

Historia oszałamiającej budowli sprawia
, że oszałamia ona jeszcze bardziej! Publikuję ją z tym większą przyjemnością, że jestem 
zakochana w Krzyżtoporze od lat (to była miłość od pierwszego wejrzenia, chociaż najpierw znałam go tylko ze zdjęć). Dlatego z serca polecam Wam wycieczkę na Wyżynę Sandomierską, gdzie znajduje się to założenie, żebyście poczuli urzekającą, a zarazem niepokojącą atmosferę na zewnątrz i wewnątrz monumentalnych murów. Póki co życzę Wam przyjemnej lektury!

Poniższy tekst popełniłam na potrzeby objazdu naukowego podczas studiów z historii sztuki, w 2011 roku. Ponownie odwiedziłam Krzyżtopór w 2017 roku i z tego czasu pochodzi część zdjęć ilustrujących esej.

4 baszty odpowiadały porom roku, 12 wielkich sal miesiącom, 52 komnaty tygodniom, a 365 okien dniom roku. Podobno tak prezentował się Krzyżtopór w czasach swojej świetności. Obecnie wygląda jak wyjęty z mrocznych legend, w których po ruinach opuszczonych budowli przemykają tajemnicze zjawy, a zwiedzającemu przebiega po kręgosłupie dreszcz niepokoju. Do dziś budowla przytłacza oglądających swoją potęgą.

Została wybudowana na zlecenie Krzysztofa Ossolińskiego.

Krzysztof Ossoliński, źródło

Jakie czynniki złożyły się na jej powstanie?  Tu należy sięgnąć do historii rodu Ossolińskich. Zyskali oni prestiż za panowania Zygmunta III Wazy. Dzięki staraniom Zbigniewa, wojewody sandomierskiego, jego rodzina dołączyła do grona magnaterii. Pozycję Ossolińskich umocnili jego synowie: Jerzy - Kanclerz Wielki Koronny oraz Krzysztof - późniejszy wojewoda sandomierski. Ten ostatni uczył się w szkołach jezuickich w Lublinie, Würzburgu i w Akademii Krakowskiej. Przebywał na dworze Ferdynanda (późniejszego cesarza) w Grazu, na dworze Medyceuszów we Florencji. Odbył podróże 
do Rzymu i Paryża. Pisał utwory literackie, był protektorem uczonych[1]

W 1619 r. otrzymał od ojca wieś Ujazd. Dokładna data rozpoczęcia prac nad budową założenia nie jest znana. Pierwszy dokument mówiący o rezydencji został wystawiony na jej terenie w 1627 r[2]. Za datę ukończenia uważa się rok 1644. Historycy kierują się napisem znajdującym się w górnej części ścian pałacu: Ojczyźnie (…) Województwie Sandomierskiemu, Braci Mey miłey w honor domowych w pamięci Krzysztof z Tęczyna Ossoliński (…) wystawił 1644[3].

Już brama wjazdowa podkreślała wymowę rezydencji.

Tłumy oblegające wejście do zamku na majówce, podczas której na jego terenie odbywał się piknik. Fot. ja

Po obu jej stronach umieszczono dwie duże, marmurowe płaskorzeźby. Jedna z nich przedstawiała krzyż, a druga topór. Powyżej widoczna była murowana tablica, prezentująca godło rodowe Ossolińskiego, a także tarcza zegarowa[4]. Nad wjazdem widniał napis: Krzyż obrona//Krzyż podpora//Dziadki naszego Topora[5]. Ossoliński był bardzo pobożny, manifestował ortodoksyjną wiarę katolicką przez fundacje religijne i aktywne zwalczanie protestantyzmu. Słowo „krzyż” można potraktować również jako rebusowy zapis imienia Krzysztof. Ponadto krzyż był elementem herbu matki Krzysztofa. Z kolei topór to herb Ossolińskich. Wszystkie napisy, w które opatrzono rezydencję, sformułowano w prostej polszczyźnie. Jest to dowód na to, że była otwarta nie tylko dla elit, ale i dla szerokiego grona okolicznej szlachty.

Pod budowę założenia przeznaczono blisko 10 tys. m2. Porównując, Zamek Królewski w Warszawie zajmował 2 tys. m2. Długość założenia wynosi 120 m, szerokość 95 m. Witold Krassowski, architekt, historyk architektury i sztuki, zauważył, że Ossoliński przy wznoszeniu Krzyżtopora mógł kierować się wskazówkami Sebastiana Petrycego, filozofa, tłumacza, lekarza, które zostały wydane drukiem w Krakowie na początku XVII wieku. Co radził Petrycy? Budować (...) pięknie i wymyślnie (…) według stanu swego (…) dla ozdoby ojczyzny  i pamiątki swojej wiecznej[6]. Rezydencja powstawała etapami, a  pierwotny projekt ulegał przekształceniom w trakcie realizacji. O przeróbkach świadczą rozwarstwienia między niektórymi murami[7]

W ostatnich fazach prac wśród wykonawców zatrudniono Lorenzo Senesa, twórcę pochodzącego z pogranicza włosko-szwajcarskiego. Przybył on do Polski przed 1632 r. W dokumencie pochodzącym z 1643 r. określono go mianem architekta zamku krzyżtoporskiego[8]. Autorstwo Senesa nie ma jednak wystarczającego potwierdzenia w źródłach.

Krzyżtopór prezentuje typ palazzo in fortezza. Pałac wstawiono w pięciobok bastionowej fortecy. Na narożach skrzydeł założenia wzniesiono cztery czworoboczne wieże.  Głowna oś założenia została wyznaczona przez bramę wjazdową, eliptyczny dziedziniec i bastion z boczną wieżą[9].

Plan autorstwa Erika Dahlbergha, źródło 

Plan z ulotki dostępnej na miejscu

Widok z lotu ptaka, źródło 

Wieża wjazdowa prowadziła na dziedziniec paradny w kształcie trapezu, poprzedzający główną fasadę pałacu i podporządkowany temu budynkowi.

Fragment dziedzińca, przygotowania do  pikniku podczas majówki. Fot. ja

Rdzeń pałacu zbudowano na planie w kształcie prostokąta o bokach długości ok. 48 m i 39 m. Wewnątrz pałacu znajduje się kolejny dziedziniec, mniejszy, połączony z pierwszym. Jego eliptyczny plan rozładowuje kierunkowość kompozycji. Poprzedza go otwarta przestrzeń,  która tworzy rodzaj uliczki.

Środkowy trzon budynku nie zawierał pomieszczeń mieszkalnych, a trzy kondygnacje galerii, otwarte arkadami i przejezdne na wysokości parteru.

Fot. ja

Na pierwszym i drugim piętrze posiadały przeszklone okna, umieszczone pośrodku zdobiących elewację serlian (serliana jest otworem okiennym zwieńczonym łukiem, otoczonym z obu stron prostokątnymi otworami) [10]. Część reprezentacyjna i sala balowa  mieściły się w prostokątnym skrzydle, usytuowanym na głównej osi zamku i zakończone były ośmioboczną wieżą[11].
Fot. Tomek

Fot. Tomek

Wnętrze wieży. Fot. ja, zdjęcie z objazdu w 2011 r.


Na parterze pałacu znajdowało się kilka przesklepionych pomieszczeń, a na piętrze cztery, zapewne trzypokojowe, apartamenty. Rozdzielono je dwubiegową, tunelową klatką schodową we wschodniej części i kaplicą w części zachodniej.

Sala umiejscowiona na drugim piętrze pałacu miała wysokość 18 m i szerokość równą 40 m. Była salą balową, koncertową lub teatralną. W przylegającej do całości wieży na poszczególnych kondygnacjach znajdowały się mniejszych rozmiarów pomieszczenia.  Do legendy przeszedł gabinet, w którym według legendy funkcję stropu pełniło akwarium[12]. Uważa się, że wnętrza były niezwykle bogato wyposażone. Podobno w komnatach  i korytarzach znajdowały się wschodnie dywany, na ścianach błyszczały kryształowe lustra, a na rzeźbionych meblach stała delikatna porcelana i cenne,  złote i srebrne naczynia[13].

Jak wyglądała elewacja? Wyróżniała się jaskrawą polichromią. W kolorystyce ścian pałacu dominowała żółta barwa. Odnosiła się do słońca. Jego łacińską nazwę – sol– łączono z brzmieniem nazwiska Ossolińskich[14]. W 1644 r. wykonano  nową dekorację ścian w części pałacu zawierającej galerie. Ślepe wnęki łuków triumfalnych w formie serliany wypełniono malowidłami al fresco (czyli na wilgotnym tynku).

Fot. Tomek

Sportretowano reprezentantów elity magnackiej i szlacheckiej kraju, w tym przodków fundatora, jego rodziny, wybitnych wojskowych. Bardziej niż o ukazanie poszczególnych osobistości chodziło o podkreślenie wagi ich rodzin. Potwierdza to zwrot kończący każdą inskrypcję, znajdującą się pod portretem: W honor Domu Jego i Pamięć[15]. Każda z ukazanych osób jest związana  z Krzysztofem Ossolińskim, jego synem, Krzysztofem Baldwinem, albo jego synową, Teresą z Tarłów, na przykład przez pokrewieństwo, powinowactwo, przyjaźń. Wnęki obu pięter skrzydła heraldycznie prawego wypełniały postacie odnoszące się do Krzysztofa, skrzydła lewego na drugim piętrze – do Krzysztofa Baldwina, a wnęki pierwszego piętra – do Teresy. Zestaw nazwisk został dobrany tak, żeby nie powtarzały się herby przedstawianych osób. Grupa przedstawicieli szlachty stanowiła symbol całej Ojczyzny. Jej rangę i znaczenie podkreślały łuki triumfalne[16]Mieli to być przedstawiciele rodzin składających się symbolicznie na wspólne ciało Ojczyzny, dla której Krzysztof Ossoliński, jak wynika z dedykacji, zbudował swoją fortecę[17].

Do obu stron pałacu przylegały niższe budynki. Kontrastowały z przepychem budynku pałacowego. Surowe w wyrazie, obrzeżne skrzydła, z długimi, monotonnymi szeregami okien, kojarzą się z hiszpańskim Eskurialem[18].

Eskurial, fot. Hans Peter Schaefer, źródło

Skrzydło Eskurialu, fot. David Adam Kess, źródło

Skrzydło Krzyżtopora, fot. Tomek


Oficyny boczne miały przeznaczenie gospodarcze i pomocnicze. W suterenach znajdowały się stajnie i wozownie, na parterze magazyny, kuchnie, spiżarnie, a na piętrze pomieszczenia mieszkalne dla gości i służby. Skrzydła boczne tworzyły pięcioboczne założenie zamykające dziedziniec. W legendarnych opowieściach o zamku przewija się informacja, że żłoby w stajniach były marmurowe i wisiały nad nimi kryształowe lustra[19].

Stajnie, fot. Tomek

Poza rezydencją położony był ogród typu włoskiego. Przylegał do jej północno-zachodniej części. Wiązał się z nią w manierystyczny sposób, gdyż rozciągał się poprzecznie 
do osi fortecy. Znajdowała się w nim sadzawka, a także oranżeria. Otaczał go mur, przypominający zarysem układ bastionów.

A jak wyglądały obwarowania Krzyżtopora? Zewnętrzny obwód fortyfikacji wyznaczał wał ziemny na planie pięcioboku. Wzmocnienie stanowił kamienny mur oporowy[20]. Przed niższą częścią muru znajdowała się wąska fosa, częściowo wykuta w skale[21]. Droga wałowa i murowane przedpiersie ze stanowiskami strzeleckimi biegły wierzchem nasypu. Cztery marmurowe bastiony narożne wypełniono ziemią. Piąty bastion, usytuowany na głównej osi, został skazamatowany[22]. Bastiony nosiły nazwy (licząc od bastionu na wierzchołku pentagonu, zgodnie z ruchem wskazówek zegara): „Wysoki Barbakan”, „To dla ciebie”, „Smok”, „Szary Mnich” i „Korona”[23].

Militarna skuteczność Krzyżtopora jest mniejsza, niż świadczyłyby o tym poniesione nakłady. Obrys umocnień został wykonany zgodnie z regułami sztuki fortyfikacyjnej, ale nie kierowano się nimi przy wyborze miejsca. Zasady obronności zostały naruszone przy wznoszeniu bastionu, nad którego szyją umieszczono ośmioboczną wieżę. W jego podstawie umieszczono przejście do ogrodu kwaterowego w dolince. Wały osłaniały około 1/7 wysokości ścian pałacu i mniej niż połowę wysokości ścian oficyn. Umocnienia nie chroniły efektywnie przed ostrzałem z dział murów budynków, które znajdowały się ponad oskarpowaniami wałów.

Fortyfikacje wznoszono przed budową pałacu. Miało to miejsce w czasie, gdy wciąż żywa była obawa przed atakami  Turków i Tatarów. Po klęsce w bitwie pod Cecorą w 1620 roku nadal obawiano się najazdu wrogich wojsk. Poza tym mury obronne pełniły nie tylko funkcję militarną czy świadczącą o zamożności inwestora. Obwarowania miały oddziaływanie psychologiczne, odstraszały nieprzyjaciela, dodawały odwagi obrońcom[24].

Fot. Tomek

Krzyżtopór to budowla przełomowa. Odzwierciedla przeobrażenia zachodzące w nowożytnej rezydencji możnowładczej. Senes połączył zamek z pałacem, nowożytną fortecę z otwartą rezydencją. Jest to zabieg niepowtarzalny, wyjątkowy, wyłamujący się z linii rozwoju stylowego nie tylko polskiej, ale i europejskiej architektury[25].  

Zdaniem Mossakowskiego założenie było wzorowane na układzie i formach pałacu-fortecy rodziny Farnese w Capraroli.

Plan Pałacu Farnese w Capraroli, źródło


Pałac Farnese w Capraroli, źródło

Jakie są podobieństwa? Po pierwsze, zbliżony charakter budowli, wpisanej w forteczny pięciobok. Powtarza się także eliptyczny (owalny) kształt dziedzińca wewnętrznego, rustykowanie (dekoracyjna obróbka lica kamiennych bloków składających się na ścianę; obramienie ich) ścian w dolnej kondygnacji, przeprucie ich otwartymi arkadami (podporami połączonymi łukiem). W wyższych partiach budynku występuje szereg motywów łuku triumfalnego w formie serliany. Ogrody obu rezydencji umiejscowiono poza fortyfikacjami. Naroża budynku w Capraroli ujęto wertykalnymi pasami rustyki; podobny zabieg zastosowano w przypadku narożników pałacowej części Krzyżtopora. 

Orientacja obu dzieł jest niemal identyczna. Podjazd do reprezentacyjnej klatki schodowej prowadzący poprzez zasklepioną kolistą galerię to także pomysł przeniesiony z włoskiego pierwowzoru. Kolejnym nawiązaniem jest umiejscowienie wieży z belwederem (nadbudówką) na bastionie, który jest wierzchołkiem pentagonu. Stosowane w Krzyżtoporze pochylnie również znajdują odniesienie do rozwiązań zastosowanych w Capraroli. Nawet urządzenia hydrauliczne mają cechy wspólne[26]. Podsumowując, włoskie pomysły zostały zaadoptowane na potrzeby polskiego zleceniodawcy. 

Mossakowski uważa, że (…) gdyby nie istniała Caprarola nie byłoby, takiego jak jest, Krzyżtoporu[27]. Uznaje, że Ossoliński poznał Caprarolę w drodze do Rzymu. Wówczas była bardzo popularna, powszechnie podziwiana, często odwiedzana przez duchownych, elitę arystokratyczną, humanistów, uczonych, artystów. Obszerne, poetyckie opisy można było znaleźć w dziele Lorenza Gambary i Giovanniego Antonia Liberatiego. Plan ze szczegółowymi uwagami znajdował się w książce Francesco Villameny z 1617 r. Wydane dzieła i ryciny pomogły Ossolińskiemu w planowaniu wyglądu rezydencji[28].

Budowla miała klasyczny program ideowy, wiele typowych form, lecz na tle epoki stała się realizacją odosobnioną i niezwykłą. W tym okresie w centralnej Polsce rezydencje o podobnym charakterze nie były już otoczone obwarowaniem, rezygnowano też z zamków obejmujących całe dziedzińce na rzecz pałaców, których plany były zwarte i pozbawione dziedzińców. Pałace tego typu podporządkowywały sobie przestrzennie ogród i podwórze [29].

Adam Miłobędzki, historyk architektury i sztuki, zwraca uwagę na dysonans zachodzący między europejską klasą koncepcji architektonicznej i prowincjonalizmem jej wdrażania. Jego zdaniem elementy kosmopolityczne przeplatają się z rodzimymi, a pomysły wybitnych architektów z dziełami cechowych majstrów. Wskazuje na mniejszą konsekwencję stylową autora niż w przypadku innego jego dzieła, mianowicie kolegiaty w Klimontowie.

Kolegiata św. Józefa w Klimontowie, źródło

W przypadku Krzyżtopora architektura jest bardziej rodzima. Senes był twórcą o mniejszej randze niż Trevano czy Trapola. Jednocześnie formy, jakie stosował, wyróżniały się swobodą zestawiania i giętkością. Potrafił zdynamizować ścienną obudowę swoich dzieł. Inspiracje Senesa można odnaleźć w rzymskiej architekturze przełomu manieryzmu i baroku[30].

Nie bez znaczenia jest fakt, że Krzysztof Ossoliński interesował się literaturą i teatrem. Budynki podobne do wieży bramnej często malowano na zamknięciu głównej osi widokowej scenicznych dekoracji. Krzyżtopór mógł być ogromną dekoracją, a zarazem widownią[31]

Takie funkcje pełni po dziś dzień. Fot. ja

W rezydencji organizowano widowiska teatralne, które odbywały się na tle wewnętrznego dziedzińca albo w sali na drugim piętrze. Liczne pokoje gościnne stwarzały okazję do przyjmowania znacznej liczby gości[32].
 
Obecnie niektórzy goście zostawiają po sobie "pamiątki". Fot. Tomek

W ten sposób rezydencja magnacka i życie prowadzone przez jej mieszkańców zamieniało się w teatr. Było to zgodne z założeniami sarmatyzmu, uwielbiającego przesadę i ceremonialność. Trudno jednoznacznie określić konwencję stylistyczną założenia, ale takie cechy, jak wzbudzanie zaskoczenia, ekscytacji, potęgowanie wrażeń, można określić jako manierystyczne, co pokrywa się z sarmacką potrzebą imponowania. 

Zwielokrotnienia, powtórzenia, iluzje. Fot. Tomek

Krzyżtopór miał podkreślać szczególną rolę Ossolińskich w szlacheckiej Rzeczpospolitej. Stał się również symbolem Ojczyzny reprezentowanej przez rody szlacheckie i podkreślał jej trwałość. Wokół tej fortecy – Polski miał przepływać nieustannie czas: godziny, dnie, tygodnie, miesiące i kwartały, symbolizowane przez wymyślną kompozycję budowli, a mierzony przez zegar wieży wjazdowej[33]. Pentagon, w który została wpisana budowla, był łączony z Marsem, bogiem wojny. Nazwa obiektu podkreślała, że forteca przez wieki będzie stać na straży wiary. Nazwy bastionów fortyfikacji także można odczytać symbolicznie: „Wysoki Barbakan” to Krzyżtopór, „Korona” Polska, „Szary Mnich” wiara, a „Smok” jej obrona. „To dla ciebie” odnosi się do potomków rodu[34].

Zestawienie Rzeczpospolitej i fortecy nie było w tamtych czasach wyjątkiem. Kasztelan sandomierski Mikołaj Spytek Ligęza porównywał Ojczyznę do miasta osadzonego na skale. W wotum senatorskim z 14 lutego 1633 roku wyjaśniał: Ale baszty cztery co znaczą? Są to bewardy, która jedna drugiej broni, i wszystkiego miasta. Jedna baszta religio [religia], druga iustitia [sprawiedliwość], trzecia defensio [obrona], czwarta libertas [wolność][35] .

Jeszcze trafniejsza jest wypowiedź Jerzego Ossolińskiego, brata fundatora rezydencji. 

Portret Jerzego Ossolińskiego pędzla Peetera Danckersa de Rij, źródło

W przemówieniu wygłoszonym podczas obrad sejmu 18 lutego 1643 roku wychwalał ustrój Rzeczpospolitej jako ten, w którym zostały zrealizowane ideały „monarchii mieszanej”: Mury powierzchne <<pentagon mixti imperii>> [pięciobok monarchii mieszanej] wyrażają; cyrkuł wnętrzna <<Majestatem>> Panów naszych [majestat polskich królów] (...); kwadrat jednostajny wnętrznych pokojów <<ad amussim>> porównaną <<aequalitatem potestatis>> [równość władzy dokładnie wyważonej] Stanów, samym tylko porządkiem swoje markujących <<precedentia>> [tj. z hierarchią wyznaczoną jedynie przez porządek następowania po sobie][36]

Ossoliński był zafascynowany Caprarolą, zharmonizowaniem planu budowli, złożonego z pięcioboku, koła, kwadratów. Alegoria do ustroju Rzeczpospolitej współgra ze zbliżoną koncepcją ideową Krzyżtopora[37]Zbierając wszystkie wymienione elementy, Krzyżtopór odnosił się przede wszystkim do Ojczyzny, religii, wspaniałości rodu fundatora. 

Krzysztof Ossoliński zmarł w rok po ukończeniu prac nad założeniem. Czyżby wraz  z budową przylgnęło do rodziny fatum? Krzysztof Baldwin przeżył ojca zaledwie o pięć lat. Zginął w bitwie pod Zborowem, w walce z Tatarami. Po śmierci małżonka Teresę z Tarłów ogarnęła rozpacz. Umarła niedługo po swoim mężu. Los przedstawicieli bogatego rodu stał się inspiracją do powstania legendy o duchach rozłączonych małżonków. Służba pałacowa i mieszkańcy Ujazdu widywali na murach i dziedzińcu widmo rycerza na koniu i bladą postać kobiety. Po zmroku rządy nad ruinami Krzyżtopora przejmują jego dawni właściciele. Kiedy księżyc świeci wyjątkowo mocno, małżonkowie spotykają się i wspólnie wędrują aż do świtu wśród pozostałości Krzyżtopora. Jeśli ktoś przekroczy nocą bramę rezydencji, może natknąć się na widmową parę[38].

Krzyżtopór nocą - pocztówka 

Po Krzysztofie Baldwinie właścicielami byli Denhoffowie i Kalinowscy. W wyniku najazdu szwedzkiego obce wojska okupowały zamek od 1655 r. do 1657 r. W kwietniu 1657 r. w rezydencji odbyło się spotkanie króla Szwecji Karola X Gustawa i księcia Siedmiogrodu Jerzego Rakoczego. Z tych lat zachował się najstarszy plan budowli, który wykonał Erik Dahlbergh, człowiek wielu talentów, zawodów i pasji, m.in. marszałek polny, dyplomata, historyk, podróżnik, rysownik, kartograf. W 1696 opublikował go w swoim dziele Samuel von Pufendorf, historyk i teoretyk prawa. Szwedzi splądrowali obiekt, dokonali ogromnych zniszczeń, które nie pozwalały na dalsze użytkowanie.

W 1720 r. w najmniej zrujnowanej części zamieszkali Morsztynowie, a następnie Pacowie. Michał Jan Pac zlecił remont niektórych pomieszczeń. Gdy w 1768 r. został marszałkiem konfederacji barskiej, zadecydował o udostępnieniu konfederatom prawego skrzydła. Walki przywiodły budowlę do upadku. Ostatnim mieszkańcem zamku był Stanisław Sołtyk. Przebywał w nim w latach 1782-1787. Kolejni właściciele nie wprowadzali się już do zamku. Nie dysponowali wystarczającym majątkiem, by przeprowadzić remont zniszczonych części. Brak funduszy przyczynił się do dalszej dewastacji[39].

W połowie XIX wieku Krzyżtopór przybrał dzisiejszy wygląd. Był wykorzystany przez ówczesnych właścicieli jako modne wówczas ruiny „antycznej” budowli. Podczas I wojny światowej ruiny stanowiły schronienie dla okolicznych mieszkańców. W czasie II wojny miejscowy oddział partyzancki, zwany Jędrusiami, urządził w jego podziemiach strzelnicę. Wiosną na zamku jest organizowany Turniej Rycerski o Szablę Krzysztofa Baldwina Ossolińskiego. Towarzyszące mu pokazy są osadzone w realiach XVII wieku [40].

Efekt, jaki budowla wywołuje do dziś, osiągnięto dzięki nietypowym rozwiązaniom architektonicznym i przestrzennym.

Powyższy tekst został  odczytany na terenie Krzyżtopora, co dokumentuje powyższe zdjęcie. Fot. Tomek


Bibliografia

L. Kajzer, S. Kołodziejski, J. Salm, Leksykon zamków w Polsce, Warszawa 2007.
W. Krassowski, Dzieje budownictwa i architektury na ziemiach polskich, Warszawa 1995.
A. Miłobędzki,  Zarys dziejów architektury w Polsce, Warszawa 1968.
Najpiękniejsze zabytki, cz. I, red. P. Zalewski, Warszawa 2010.
S. Mossakowski, Orbis polonus. Studia z historii sztuki XVII-XVIII wieku, Warszawa 2002.
Z. Śliwa, Tajemnice miejsc niezwykłych w Polsce, Poznań 2000.


[1] W. Krassowski, Dzieje budownictwa i architektury na ziemiach polskich, Warszawa 1995, s. 302.
[2] L. Kajzer, S. Kołodziejski, J. Salm, Leksykon zamków w Polsce, Warszawa 2007, s. 511.
[3] W. Krassowski, op. cit., s. 303.
[4] Ibidem, s. 302-303.
[5] S. Mossakowski, Orbis polonus. Studia z historii sztuki XVII-XVIII wieku, Warszawa 2002, s. 44.
[6] W. Krassowski, op.cit, s. 303.
[7] S. Mossakowski, op.cit., s. 41.
[8] Ibidem, s. 25.
[9] L. Kajzer, S. Kołodziejski, J. Salm, op.cit., s. 512.
[10] S. Mossakowski, op. cit., s. 35.
[11] L. Kajzer, S. Kołodziejski, J. Salm, op. cit., s. 514.
[12] W. Krassowski, op. cit., s. 302.
[13] Z. Śliwa, Tajemnice miejsc niezwykłych w Polsce, Poznań 2000, s. 83-84.
[14] \ S. Mossakowski, op. cit., s. 45.
[15] Ibidem, s. 49.
[16] Ibidem, s. 49-51.
[17] Ibidem,, s. 52.
[18] A. Miłobędzki,  Zarys dziejów architektury w Polsce, Warszawa 1968, s. 188.
[19] Z. Śliwa, op.cit., s. 86.
[20] L. Kajzer, S. Kołodziejski, J. Salm, op.cit., s. 512.
[21] W. Krassowski, op.cit., s. 303.
[22]  L. Kajzer, S. Kołodziejski, J. Salm, op.cit., s. 512.
[23] S. Mossakowski, op.cit., s. 39.
[24] W. Krassowski, op.cit., Warszawa 1995, s. 304.
[25] A. Miłobędzki, op.cit., s. 188-189.
[26] S. Mossakowski, op.cit., s. 25-30.
[27] Ibidem, s. 30.
[28] Ibidem, s. 30-33.
[29]  A. Miłobędzki,  Zarys dziejów architektury w Polsce, Warszawa 1968, s. 189.
[30] Ibidem, s. 180.
[31] W. Krassowski, op.cit.,  s. 303.
[32] S. Mossakowski, op.cit., s. 53.
[33] Ibidem, s. 53.
[34] Ibidem, s. 53-54.
[35] Ibidem, s. 54.
[36] Ibidem, s. 55.
[37] Ibidem, s. 55.
[38] Z. Śliwa, op.cit., s. 86-87.
[39] L. Kajzer, S. Kołodziejski, J. Salm, op.cit., s. 511-512.
[40] Red. P. Zalewski, Najpiękniejsze zabytki, cz. I, Warszawa 2010, s. 20.
Portrety wewnętrzne Magdaleny Moskwy

10/26/2017

Portrety wewnętrzne Magdaleny Moskwy


Magdalena Moskwa jest jedną z najbardziej charakterystycznych polskich artystek współczesnych. W swojej twórczości korzysta z cech właściwych portretowi kobiecemu od stuleci. Przekształca je w błyskotliwy i przewrotny sposób.  Koresponduje on z obranym przez nią stylem.

Malarka ironicznie traktuje dawne i obecne wizerunki kobiet idealnych. Niektóre z zaprezentowanych przez nią postaci są hybrydami. Ich twarze mają delikatne rysy niczym w przedstawieniach renesansowych Madonn i arystokratek. Upodabniają je do nich również wysokie czoła i znużone spojrzenia, rzucane spod lekko przymkniętych powiek.

Magdalena Moskwa, Bez tytułu, 2001 r. źródło 

Petrus Christus, Portret kobiety, ok. 1460 r., źródło 

Jednak w przypadku prac Moskwy zagadkowe półuśmiechy równie dobrze mogą być wyrazem łagodności jak i drwiny. Ona zestawia te oblicza z topornymi ciałami. Ukazane osoby nie mają łabędzich szyi, lecz masywne karki. Ich piersi nie są kształtne, tylko nieproporcjonalnie duże i ciężkie. Malarka prezentuje jeden z głównych atrybutów kobiecości w taki sposób, że przestaje on budzić pożądanie. Niezgrabne torsy utrzymuje w ciemnej, jednolitej tonacji. Kontrastuje z nią dekoracyjne tła, przyciągające uwagę intensywnymi barwami.
  
Magdalena Moskwa, Bez tytułu, 2002 r., źródło

Wokół postaci wiją się łodygi, rozkwitają kwiaty, zaplatają się wstążki. Te elementy od wieków wykorzystywano w portretach płci pięknej. Nadmiar detali roślinnych budzi skojarzenia ze sztuką secesyjną, idealizującą i mitologizującą kobiety.

Paul Berthon, L’Ermitage, 1897 r., źródło

Natomiast w obrazach Moskwy w dekoracyjne gąszcze wkomponowane są osoby, których nie da się nazwać urodziwymi i uroczymi. Artystka zestawia liryzm z brutalną brzydotą.

Ten zabieg widoczny jest również w innym cyklu jej prac. Ich bohaterkami są nieatrakcyjne kobiety z ogromnymi kokardami we włosach.
  
Magdalena Moskwa, Bez tytułu, 2004 r., źródło

Odnoszę wrażenie, że poprzez nie kpi z motywu Lolity, który przetwarzał np. Balthus czy Martin Eder.

Balthus, Teresa na ławce, 1939 r., źródło

Martin Eder, Ou sont les queues, 2006 r., źródło 

Obaj twórcy nie stronili od aluzji erotycznych, pierwszy - subtelnych, a drugi - ocierających się o wulgarność. „Lolity” z obrazów Moskwy nie emanują zmysłowością, a odstręczają. Mają małe, zmrużone oczy krótkowidzów, długie nosy i wąskie usta. Nie patrzą wyzywająco, ale chłodno i czujnie, jakby śledziły ruchy odbiorców. Karbowane, przerzedzone nad czołem fryzury trudno uznać za twarzowe. Swetry, które noszą, wydają się miękkie, jakby uszyte z kaszmiru. Jednak ani strój, ani wątpliwe ozdoby nie dodają im czaru. Wyglądają jak bohaterki horrorów. Przywodzą na myśl również osoby chore psychicznie. Moim zdaniem te podobizny stanowią dosadny komentarz wobec współczesnej kultury popularnej. Ona narzuca jako obowiązujące wizerunki wiecznie młodych i zawsze uwodzicielskich kobiet, udoskonalone w programach graficznych. Płótna Moskwy potwierdzają, że bezkrytyczne kierowanie się nimi jest bliskie śmieszności i paranoi. Uświadamiają, że ironia stanowi świetną broń przeciwko wtłaczaniu ludzi w role.

Opisywane przeze mnie obrazy tej artystki eksponowane były na retrospektywnej wystawie Nomana  w Muzeum Sztuki w Łodzi od 6 marca do 16 maja 2015 r. Każda z zagadkowych postaci może zostać nazwana w taki sposób. Autorka nie kieruje odbiorców, do kogo mają odnieść twory jej wyobraźni. Nie da się ich poddać znanym klasyfikacjom ani podporządkować pod jakiekolwiek normy. Pozostają pograniczne, a tym samym wywrotowe. Wykroczenie przeciw konwencjom i niejednoznaczność uważam za ich szczególne walory.

Malarka swobodnie czerpie ze skarbca kultury. Sądzę, że sylwetki kobiet w specyficznych strojach nawiązują do ikon maryjnych, ozdobionych tzw. „sukienkami”.

Magdalena Moskwa, Bez tytułu, nr 53, 2009 r., źródło

Obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej w złotej sukience i klejnotach, autor nieznany, ok. 1620-1630 r., źródło 

Smutne postaci namalowane przez Moskwę, o zaczerwienionych od łez powiekach i posiniaczonych policzkach pozbawione są jednak boskiego majestatu. Mają cechy ofiar. Według mnie uwidaczniają, że przemoc domowa obecna jest w kraju, którego większość mieszkańców deklaruje się katolikami. Cześć oddawana Matce Boskiej nie przeszkadza im znęcać się nad matkami ich dzieci. Podobne dzieła są manifestem skierowanym przeciw agresji i hipokryzji.

W przedstawieniach religijnych święci składają ręce na piersiach lub splatają palce w modlitewnych gestach. Artystka korzysta z całego spektrum znaczeń, które posiadają dłonie. Poprzez dotyk: delikatny, uspokajający, namiętny, okazują miłość. Łączą się w czułym uścisku. Jednak mogą również uderzyć w najczulszy punkt. Starannie wypielęgnowane stanowią wizytówkę kobiety. Natomiast na płótnach tej autorki aksamitna skóra pokryta jest czerwonymi śladami po stłuczeniach i zadrapaniach.

Magdalena Moskwa, Bez tytułu, 2006 r., źródło

W jednym z obrazów zamiast rany wewnątrz dłoni pojawia się czerwony element biżuterii, przypominający oczko pierścionka. Rana zamienia się w ozdobę, a może ozdoba w ranę?

Temat okaleczenia artystka najwnikliwiej zgłębia w reliefach. Stanowią one najoryginalniejszą grupę jej prac. Tworzy je na desce za pomocą zaprawy kredowej i farb. Za pomocą tych środków odzwierciedla podatność miękkiego ciała na obrażenia.  
  
Magdalena Moskwa, Bez tytułu, nr 70, 2013 r., źródło

Ukazane przez nią rany kojarzą mi się z kraterami, z których wypłynęła krwista lawa. Artystka prezentuje krajobraz po wybuchu cierpienia. Wnikliwie rekonstruuje struktury i faktury różnego rodzaju uszkodzeń. Wokół nich umieszcza pajęczynę cienkich żyłek. Prześwituje ona spod bladej skóry. Przypomina ziemię popękaną po eksplozji. Skrupulatność w odtworzeniu tego, co organiczne, przyprawia odbiorcę o podziw. Jednak widok popękanych tkanek i zakrzepłej krwi wywołuje wstręt. Ten mechanizm tłumaczy pojęcie „abjection”, które po raz pierwszy zastosowała Julia Kristeva, francuska psychoanalityczka i filozofka. „Abjection” znosi podział na podmiot (subject) i przedmiot (object). Kiedy granice między zewnętrznym a wewnętrznym okazują się iluzoryczne, pojawia się niesmak i niepokój. Do tego zjawiska nawiązywały m.in. prace twórców zaliczanych do nurtu polskiej sztuki krytycznej lat ’90, np. wideoinstalacje Alicji Żebrowskiej. W reliefach Moskwa także odsłania to, co pozostawało ukryte. Ich sens trafnie określają słowa wiersza Fikcyjny list do bliskich przyjaciół Lucyny Skompskiej: „moja rzeczywistość jest wnętrzem lub też skorupą/wnętrzem wnętrza lub skorupą skorupy”[1]. W pracach artystki „wnętrze wnętrza” jest biologiczne aż do granic i porusza emocje odbiorców. Ona poprzez cielesność dociera do psychologicznej intymności. Każdy znak na ciele wiąże się przecież z wyjątkową historią. Jest rodzajem „pamiętnika”.

Malarze z minionych epok wielokrotnie przedstawiali kobiety w domowych pieleszach. Tkwiły one pośród czterech ścian, odizolowane od edukacji i kariery zawodowej, sztuki i polityki. Ich życie koncentrowało się na tym, co prywatne. Celebrowały zajęcia domowe i macierzyństwo, stanowiące przez wiele wieków podstawowe elementy kobiecej tożsamości. Taki sposób przedstawiania był popularny do końca XIX wieku.

Camille Pissarro, Portret pani Pissarro szyjącej przy oknie, ok. 1877-79 r., źródło

Moskwa zamiast portretów we wnętrzach ukazuje portrety wewnętrzne. Elementem kobiecej tożsamości czyni ciało, podobnie jak wiele innych przedstawicielek sztuki feministycznej. Korzystają one z tego, co prywatne, jednak w zupełnie inny sposób niż było to przyjęte w sztuce dawnej. Wybierają kontrowersyjną estetykę związaną z „abjection”, by wydobyć na jaw prawdę o organizmie i jego stanach. Szczerze odnoszą się również do stanów emocjonalnych, które im towarzyszą. Działania Moskwy najmocniej kojarzą mi się z rzeźbami Aliny Szapocznikow. Artystki łączy przede wszystkim zainteresowanie kobiecą cielesnością. Rzeźbiarka często wykonywała kompozycje, których główne elementy stanowiły usta bądź piersi.

Alina Szapocznikow, Desert III, 1971 r., źródło

W dziełach Moskwy kobiecość postaci także jest wyrazista. Poza tym w pracach Szapocznikow obecne jest „abjection”. Cierpiąca na nowotwór artystka przetwarzała m.in. chorobowe guzy.

Alina Szapocznikow, Nowotwory uosobione, 1971 r., źródło

Szapocznikow i Moskwę zbliża również upodobanie do eksperymentów. Rzeźbiarka wiele odlewów sporządzała za pomocą wypracowanej przez siebie metody, korzystając m.in. z poliestru, poliuretanu. Obie twórczynie zainteresowały się więc materiałami, które będą równie plastyczne i podatne na kształtowanie jak ciało. 

Moskwa od lat kieruje się własną, konsekwentną drogą twórczą i wybiera nietypowe rozwiązania. Stosuje charakterystyczne formy, które silnie oddziałują na widzów. Uwrażliwia ich na problemy psychologiczne i społeczne. Nie rozstrzyga problemów, jakimi się zajmuje. Uwidacznia rany, lecz ich nie opatruje. W czasie, gdy wiele mówi się o wyczerpaniu kulturowym, jej fascynujące dzieła przeczą tej pesymistycznej tezie. Czerpią z tradycji, pozostając świeże, nowatorskie i aktualne.

Artykuł ten ukazał się w 2015 r. na portalu Neomedia, który wygasił już swoją działalność. Żeby esej mimo tego nadal był dostępny, skopiowałam go tutaj. Po publikacji tekstu przesłałam link do niego artystce, w wiadomości mailowej. Oto fragment jej odpowiedzi, z której bardzo się ucieszyłam: „(...) to prawda, moje malarstwo jest dosyć przewrotne, mało kto to widzi  (...) Pani tekst jest czujny i zawiera wiele ciekawych i trafnych spostrzeżeń (trafnych w moim odczuciu tzn. zgodnych z tym, co próbuję przekazać). A pole do interpretacji pozostawiam duże, więc każdy oczywiście może mieć swoje wrażenia, również fragment poezji rzeczywiście koresponduje (...)". Tak że możecie mi zaufać ;)




[1] L. Skompska, Fikcyjny list do bliskich przyjaciół, w: L. Skompska, Poezja na co dzień. Wybór wierszy, Łódź 2009, s. 12. 
Copyright © Marta Motyl