1/02/2017

Zachęta na ludowo


Miałam wyjątkową chrapkę na wystawę Polska – kraj folkloru? w Zachęcie. Obejrzałam ją w listopadzie. Prezentuje  rysunki, plakaty, fotografie, rzeźby, tkaniny, ceramikę, meble, nagrania muzyczne i filmowe



Wczoraj na moich stronach na Facebooku i Instagramie zamieściłam zdjęcie  dzieł, które najbardziej wpadły mi w oko. Były to „dywany” (tkaniny dwuosnowowe), które powstały przy współpracy plastyczki, Eleonory Plutyńskiej z tkaczkami z Podlasia. 


Urzekła mnie przede wszystkim energia wprzęgnięta w powtarzalny rytm. Fotografia spotkała się z zainteresowaniem, więc uznałam, że pokażę Wam jeszcze inne, z krótkim komentarzem. A gdy zaczęłam komentować, tak komentowałam,  że powstał poniższy wpis ;).

Organizatorzy ekspozycji skoncentrowali się na drugim dnie chłopomanii w PRL-u, powiązaniach sztuki ludowej z socrealizmem, który wykorzystywał ją do własnych celów. Rozśpiewane korowody tancerek i tancerzy na oficjalnych imprezach, filmowane przez operatorów PKF, zyskiwały szczególny wydźwięk propagandowy w kraju, który miał być robotniczo-chłopski

Po lewej fragment rzeźby Jana Ślusarczyka Oberek, po prawej fragment Regionów Polski Franciszka Masiaka

Na pierwszym planie Oberek J. Ślusarczyka, w tle Kukułka Anny Wójcik - kurtyna przygotowana na IV Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów dla Pokoju i Przyjaźni w Bukareszcie 

Odpowiednio wystylizowany folklor wysyłano również na eksport. 

Barwne druki offsetowe Jana Młodożeńca 

Teksty kuratorskie, towarzyszące prezentowanym dziełom, kładą nacisk na dwulicowość władzy, która równocześnie niszczyła naturalne zasoby wsi poprzez proces industrializacji. Z drugiej strony, to ona otworzyła drogę chłopom do miasta i miastu do chłopów.

Kontekst polityczny i społeczny został zaznaczony bardzo wyraźnie. W omówieniach towarzyszących dziełom w Zachęcie nie położono właściwej wagi na same wartości artystyczne eksponatów: interesujące wykorzystywanie cech folkloru przez profesjonalnych twórców, udane mariaże tradycji z nowoczesnością, prostotę form zestawioną z intensywnością kolorów. Nie rozłożono na czynniki pierwsze witalności pokazanych prac. Być może do pewnych wniosków zwiedzający ma dotrzeć sam. Mimo ponurego tła ideologicznego te dzieła są jak najbardziej warte docenienia! 

Niestety, nie można było fotografować części ekspozycji poświęconej dokonaniom niezależnych prymitywistów, artystów niewykształconych, ale szczerych w swoich działaniach. Ekspresyjnych naturalną ekspresją, wyrażających liryzm bez znajomości poezji. W PRL-u ich dzieła były prezentowane w galeriach i pieczołowicie katalogowane. Nic jednak ich nie okiełznało. Rzeźbom wychylającym nosy z otwartej szafy, świątkom i demonom blisko jest do przedmiotów magicznych. Dalej pokazuję Wam dwa zdjęcia dostępne na stronie galerii .

Fot. Marek Krzyżanek, źródło

Fot. Marek Krzyżanek, źródło


Brakowało mi również ukazania głosu samych twórców i społeczeństwa – jak oni reagowali na wprzęgnięcie sztuki w propagandę i dzieła tego typu? Wielkim nieobecnym tej wystawy jest dla mnie jeden z moich ulubionych artystów, Władysław Hasior. Byłby ciekawym przykładem twórcy z czasów PRL-u, który interpretował folklor na własny sposób i swobodnie łączył go z awangardą, zachowując w pracach lirycznego ducha.

Wielkim plusem wystawy jest zaś jej architektura. Tak pomysłowo i dynamicznie zorganizowaną ekspozycję aż chce się zwiedzać. Eksponaty wydawały się grać, tak rytmicznie je pokazano. Nie było dziur w narracji ani miejsca na nudę. Wspaniałe było np. zaprezentowanie krzeseł i zydlów na specjalnej półce. 


Rozmieszczenie naczyń na ścianie samo w sobie okazało się ciekawą instalacją.



Mnie ta ekspozycja skłoniła do zastanowienia się nie tylko nad dawnym wykorzystywaniem folkloru do celów władzy. Przecież od kilku lat jesteśmy świadkami istnego boomu na sztukę ludową. Stosuje się ją w celach dekoracyjnych, od ścian mieszkań po ścianki opakowań na okulary. Bardziej popularne od tkanin dwuosnowowych są tkaniny T-shirtów z charakterystycznymi motywami kwiatów. Dziś sztuka ludowa jest poddawana prawom innej władzy, władzy komercjalizacji i handlu.

Z drugiej strony, w domach kultury prowadzone są zajęcia z tradycyjnego haftu i innych gałęzi rzemiosła (ta idea bardzo mi się podoba, choć sama do robótek mam dwie lewe ręce). Folklor nadal inspiruje malarzy, czego dowodem jest np. twórczość Karoliny Matyjaszkowicz. Pisałam o niej w dwóch esejach: Surrealistyczna wycinanka i "W Kalejdoskopie". Byłam, jestem i pewnie będę fanką łączenia ludowości z awangardą oraz interpretowaniem i adaptowaniem jej w indywidualny sposób. 

Sztuka ludowa jest więc podatna na rozmaite działania i zarazem odporna, bo nikt nie zmieni na dobre jej sedna i sensu. Jej barwność i dynamika przebiją się przez ideologię. Kto chce, przez nitkę odprutą z T-shirtu dotrze do kłębka ludowej tradycji.

P. S. To już ostatnie chwile na zwiedzanie wystawy, która jest czynna do 15 stycznia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Marta Motyl