Przed odlotem

3/23/2016

Przed odlotem


Motyl wychodzący z kokonu w obiektywie Beaty Kubiak. 






Już dawno, dawno temu marzyłam o zdjęciach, które będą zarazem eteryczne i mroczne. Fotografka intuicyjnie trafiła w punkt, a takie zbiegi okoliczności motyle lubią najbardziej. 
Stadko czerwonych kolaży z czarną owcą na przedzie

3/19/2016

Stadko czerwonych kolaży z czarną owcą na przedzie


Poniższe kolaże opowiadają historię z powieści Odcienie czerwieni na własny sposób, skojarzonymi ze sobą obrazami. Postanowiłam zapędzić to stadko w jedno miejsce. Przy pomocy papierowych wycinanek starałam się nie tylko ukazać wątki z książki, ale i oddać jej atmosferę. Całość migocze doznaniami głównej bohaterki. Ona cały czas jedzie na szalonym rollercoasterze, „(…) wciąż pełna wrażeń; zmieniały się niczym kolorowe szkiełka w kalejdoskopie”. 





Dla mnie podczas tworzenia kolaży najprzyjemniejszy jest moment łączenia obrazków. Podoba mi się, gdy z dwóch części powstaje nowy sens, odmienny od tego, który każda z nich posiadała osobno. Kiedy poznajemy jakąkolwiek historię, kolejne doświadczenia bohaterów zaczynają wpływać na siebie i dopełniać się. Rzucają nowe światło też na nasze poprzednie wrażenia. Podobnie oddziałują na siebie poszczególne elementy wycinanek, gdy składamy je w całość.

Mam nadzieję, że ilustracje rozbudziły wyobraźnię tych z Was, którzy są jeszcze przed lekturą (gdy będziecie "po", jestem pewna, że rozwiążecie zagadkę każdego kolażu!), a tym czytelnikom, którzy już poznali Odcienie czerwieni, wzbogaciły je nowymi akcentami :). 
Opowieści o ciele. Egon Schiele

3/13/2016

Opowieści o ciele. Egon Schiele


Egon Schiele jak nikt inny wydobył z ciała ekspresję. Z malowania aktu uczynił sposób na wyrażenie doznań wewnętrznych, a rozkosz połączył z rozpaczą. Jego opowieści o ciele postanowiłam połączyć z moimi. Co z tego wynikło? Czytajcie dalej.

Mimo, że artyście daleko było do Adonisa, szybko nawiązywał kontakty z kobietami i bez większego trudu namawiał je do pozowania. 

źródło 

Sylwetki często ukazywał nietypowo: z boku, z tyłu, z góry. By uzyskać odpowiednie ujęcie, wspinał się nawet na drabinę.

Przykucnięta kobieta, źródło 

Żona klęcząca z pochyloną głową, źródło 

Na obrazach nie szczędził widoku defektów ani szczegółów anatomicznych. Akcentował przebijające spod skóry naczynia krwionośne, zaznaczał siniaki, oddawał każdy paciorek wygiętego w łuk kręgosłupa. Mocny wyraz osiągał głównie rozedrganą kreską, a dopełniał go barwą. Namalowane przez niego modelki bywają brutalnie zmysłowe, a przy tym niepokojące.

Rozbierająca się kobieta, źródło 

Zdarzało się, że artysta prezentował młodą dziewczynę z nieproporcjonalnie dużymi dłońmi.

Akt stojącej dziewczyny z czarnymi włosami, źródło 

Podobno stanowiły one przedstawienie jego własnych rąk. Ten trop prowadzi dalej. Bohaterki prac noszą w sobie nie tylko własne uczucia, ale i nastroje artysty. Linie, które wyszły spod jego ręki, dygoczą niczym ogarnięte niepokojem wnętrze i wywołują ciarki u widza.

Na każdym obrazie i szkicu autorstwa Schielego dużą rolę odgrywa wymowny gest. Da się go objąć i pojąć jednym spojrzeniem. Przecież osoba, która kokieteryjnie poprawia włosy, działa na odbiorcę zupełnie inaczej niż ta, która odwraca twarz. 

Akt klęczącej, źródło 


Po odkryciu lirycznych w wyrazie szkiców kwiatów autorstwa Schielego doszłam do wniosku, że ukazane przez niego ciała je przypominają. Wydają się bowiem tak delikatne, że można by je połamać jak łodyżki albo zdmuchnąć z dłoni niczym płatki. 

Studia kwiatów, źródło 

W chwili miłosnego zbliżenia człowiek jest właściwie bezbronny, poddany wyłącznie instynktom. Na pracach Schielego kochanek rozpaczliwie wsłuchuje się w bicie drugiego serca, jakby to serce – a nie własne – potwierdzało jego istnienie. 

Uścisk, źródło

"Nie lękam się, nie lękam się,
Póki szepczesz imię me" 
- Kasia Nosowska, O papierkach.


Schiele malował zarówno pary heteroseksualne, jak i tej samej płci. Dwa kolejne wizerunki połączyłam z fragmentami mojej powieści Odcienie czerwieni, w której narrację prowadzi biseksualna Magda.

Dwie obejmujące się kobiety, źródło

"Obfite, miękkie krągłości wypełniły moje dłonie, przelewały się między palcami. (...) Majka mrużyła oczy i unosiła kąciki ust. Wyobrażałam sobie, że rozcieram na niej płatki konwalii, a ona zamienia się w jeden z kwiatów. Też tak chciałam. Zrzuciłam koszulkę i przejechałam biustem po biuście. Podniecał mnie aromat, który nas otulał i unosił się w powietrzu. Wyciągnęła ramiona i przygarnęła mnie najbliżej, jak się dało. Wcisnęła mi palce w plecy".

Przytuleni, źródło

Gest  tej kobiety skojarzył mi się z drżeniem, a do niego pasowała mi ta scena:
"(...) najbardziej mnie roznamiętniał, gdy przynosił z zamrażarki kostki lodu. Dotykał mnie nimi tak, że czułam, jakby były wszędzie, na mnie i we mnie. Drżałam i przyciągałam go do siebie, by mnie ogrzał. Wtedy moja skóra się rozpływała. Wszystkie narządy, mięśnie i kości, które pokrywała,  topniały razem z nią, aż do spłynięcia. Zamieniałam się w plamę, która miała wyłącznie usta. A one ciągle wpijały się w Igora. Kolejne kostki zamrażały mnie ponownie: stawałam się bryłą. Gdy już odtajałam, pozwalałam się formować. Artysta modelował i drążył moje ciało, a nawet wydobywał z niego dźwięki. Kołysał mnie w ramionach i z powrotem odrzucał na łóżko, by przewrócić na drugą stronę (...) Owijałam się wokół niego, bezwolna i miękka".

Cenię twórczość Schielego również z tego względu, że jest mi bliskie wyrażanie stanów duszy poprzez stany ciała. W mojej prozie ono znajduje się na podium i tam doświadcza ekstazy albo udręki - na oczach czytelnika, który staje się podglądaczem. Dostaje wtedy także dostęp do głębokich uczuć innego człowieka, opisanych bez ogródek. Najbardziej intymne przeżycie  jest przeżyciem najbardziej ludzkim, analogicznie jak w pracach ekspresjonisty.

Dwie kobiety, źródło

źródło

Magda z Odcieni czerwieni uzależniła się od porywających wrażeń. Kolejny raz sfera seksualna okazała się najwrażliwsza i zarazem najbardziej podatna na nadużycia. Bohaterka stawała się przedmiotem, ale też uprzedmiotawiała innych. Gdy zgodziła się uczestniczyć w pokazach erotycznych przed  sponsorem dziewczyny, która wpadła jej w oko, wystawiała własne pożądanie na sprzedaż, a jednocześnie je poetyzowała. "Już nie przeszkadzał mi widz, przywykłam. Kiedy przesadzał i tą przesadą mnie dekoncentrował, wmawiałam sobie, że przed łóżkiem siedzi robot, którego jedyną funkcją jest masturbacja. (...) Zawijałyśmy się wokół siebie, podobne do węży. Wgryzałam się w skórę warg kochanki i kosztowałam soczysty miąższ pocałunku". Wrażenie bycia na miłosnym haju szybko mijało, a narratorkę ogarniała  przejmująca samotność. 

Dziewczyna w czerni, źródło

Odniosłam wrażenie, że kochankowie na obrazach Schielego noszą w sobie jej przeczucie. Kiedy wyplączą się ze swoich ramion, będą jak rośliny wyrwane z ziemi, z których ulatuje życie, gdy zostają porzucone, zapomniane. W chwilach załamania Magda sięgała po żyletkę, by znów czuć – cokolwiek, ale czuć. Jednak znajdowała się wtedy również bliżej sfery śmierci. Dwuznaczne traktowanie ciała przez Schielego jest podobne do tej sytuacji. Poza tym on ujawniał najskrytsze przeżycia, będąc równocześnie blisko postaci z prac i obserwując je z dystansem. Podczas opisywania danej historii wchodzi się w podobną rolę. 

Dzieła Schielego nie zestarzały się. Nadal robią wrażenie i działają na uczucia. Jego krótkie, 28-letnie życie obfitowało nie tylko w niezapomniane obrazy, ale i w skandale. Zresztą czy nie takiego życia publiczność oczekuje od malarza tworzącego płótna ocierające się o obsceniczność?

Dwie kobiety, źródło 

***
Opowieść o artyście

Kiedy poznaje się biografię Schielego, rzuca ona dodatkowe światło na jego działalność i pozwala lepiej ją zrozumieć. Twórca  przyszedł na świat w miejscowości Tulln, położonej w pobliżu Wiednia. Los jego rodziny naznaczony był dramatem. Ojciec, który korzystał z usług prostytutek, zachorował na syfilis, a pod koniec życia popadł w obłęd. Niektórzy badacze uważają, że obserwowanie jego choroby psychicznej i pełne cierpienia dzieciństwo sprawiły, że prace Schielego przybrały tak niespokojny wyraz. 

Po śmierci ojca razem z matką przeniósł się do wuja, mieszkającego w Wiedniu. W wieku 16 lat artysta został najmłodszym uczniem tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Jednak szybko zakończył edukację. Potem pod swoje skrzydła wziął go sam Gustav Klimt. Na pytanie, czy jego podopieczny  ma talent, odpowiedział, że ma go aż za wiele. Najsławniejszy przedstawiciel secesji zatrudniał dla Schielego modelki, kupował jego prace, dbał o udział w wystawach. Mistrz zastąpił mu także ojca.

Eremici, źródło

Schiele przejął wpływy secesji, rozfalowaną linię, wydłużone kształty, ale nie tylko… Jedną z modelek poznanych dzięki Klimtowi była rudowłosa, 17-letnia Valerie Neunzil, która została kochanką młodego artysty.

Kobieta w czarnych pończochach, Valerie Neunzil, źródło

By uwolnić się od dusznej atmosfery mieszczańskiego Wiednia, zakochani wyjechali do miejscowości Krumau w południowych Czechach, skąd pochodziła matka malarza. Tamtejsi mieszkańcy okazali się równie konserwatywni jak wiedeńczycy i kręcili nosem na to, że para żyje bez ślubu.

Artysta i jego muza spakowali więc walizki i osiedlili się w Neulengbach. Kontrowersje wśród ich sąsiadów budziły odwiedziny nieletnich modelek w pracowni twórcy. Zresztą pod zarzutem ich demoralizowania i udostępniania im pornografii Schiele spędził trzy tygodnie w areszcie. Podczas procesu sędzia podobno pokazowo spalił jego pracę jako obrażającą moralność.

Artysta razem z partnerką opuścili Neulengbach, a po dwóch latach od wyprowadzki Schiele opuścił też partnerkę. W pobliżu jego kolejnego atelier mieszkały siostry Harms, z którymi często się widywał. Poprosił o rękę jedną z nich, Edith. 

Edith Schiele siedząca w sukience w paski, źródło 

Okazała się mniej tolerancyjna niż poprzednia ukochana. Na skutek jej interwencji Schiele zaczął malować mniej prowokacyjne obrazy.

Bardzo charakterystyczne dzieła z czasem zdobywały coraz większą popularność. Malarz wystawiał je w Wiedniu, Pradze, Dreźnie, Zurychu, Kolonii, Monachium, Paryżu. Ten sukces został przypieczętowany w 1918 r., gdy Schiele został poproszony o przewodniczenie 49 Wystawie Secesji Wiedeńskiej. Małżeństwo również przyniosło mu wiele szczęścia: w tym samym roku Edith zaszła w ciążę. Wydawałoby się, że lepiej być nie może. Jednak ich rozkwitające dopiero życia zagarnęła epidemia grypy hiszpanki. Wzruszający portret rodzinny nigdy nie stał się rzeczywistością. 

Rodzina, źródło

Wątki biograficzne opracowałam w oparciu o poniższe teksty.
Egon Schiele - ekscentryczny przedstawiciel ekspresjonizmu w sztuce, http://rynekisztuka.pl/2012/10/29/egon-schiele-ekscentryczny-przedstawiciel-ekspresjonizmu-w-sztuce/ [11 marca 2016].
A. Ekielska, Akt w malarstwie, Warszawa 2015.
D. Kolbuszewska, Najsłynniejsze obrazy. Malarstwo europejskie, Poznań 2008.
S. Zientek, Szpetny narcyz i genialny prowokator - o malarzu i rysowniku Egonie Schiele, http://zientek.blog.pl/2014/11/24/szpetny-narcyz-i-genialny-prowokator-o-malarzu-i-rysowniku-egonie-schiele/ [11 marca 2016].

Warto zajrzeć również na stronę https://www.artsy.net/artist/egon-schiele
"Okna" Marzeny Zacharewicz

3/07/2016

"Okna" Marzeny Zacharewicz


Czy zdjęcia dekoracyjnych jak puzderka wież cerkwi,   

Cerkiew Zaśnięcia Matki Bożej w Curtea de Arges (Rumunia)

wnętrza pałacu przeniesionego z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy,

Alhambra w Grenadzie (Hiszpania)

cichej uliczki

Sighisoara (Rumunia)

i ogromnego blokowiska 

Batumi (Gruzja)

mogą mieć ze sobą coś wspólnego? 

Tak. W ekspozycji Marzeny Zacharewicz, prezentowanej obecnie w Galerii Miejskiego Domu Kultury w Radomsku, łączy je motyw okna. Uchylone, otwarte, przymknięte, zasłonięte okiennicami - każde z nich jest dowodem na przeszłą lub teraźniejszą obecność człowieka. Intrygujące jest to, że on nie pojawia się na fotografiach. Reprezentują go wyłącznie jego dzieła: architektoniczne, rzeźbiarskie, malarskie oraz zwyczajne ślady codzienności: ubrania suszące się na balkonie, kwiaty kwitnące w donicach na parapecie. 

Dubrownik (Chorwacja)

Melancholię bezludnych przestrzeni ożywia ciekawość wobec tego, co tam się wydarzyło i tego, co dopiero się wydarzy.

Piazza del Duomo, Siena (Włochy)

Mimo, że okno pozostaje bohaterem każdego kadru, nie zawsze znajduje się w jego centrum. Czasami autorka umieszcza je z boku. 

Fazana (Chorwacja)

Fotografie zawsze komponuje starannie. Ukazane obiekty są wyraziste. Artystka zachowuje każdy ich detal. Ujmuje przy tym rytm otworów okiennych na fasadach, rytm zdobień, rytm kolorów. Zdjęcia promienieją nimi i blaskiem. Na żadnym nie ma ciemności. Autorka zwykle chwyta jasne i łagodne światło pogodnego dnia. Powietrze zdaje się być ciepłe i przejrzyste. Zacharewicz potrafi utrwalić jeden, jedyny moment, gdy zawieszona we framudze ciemnoszara zasłona, porwana wiatrem, rzuca cień na chropowatą ścianę w kolorze dojrzałego arbuza i tworzy na niej delikatny wzór. 

Marrakesz (Maroko), medyna

Ta gra świateł i cieni na murze nigdy więcej się nie powtórzy. Zdjęcia charakteryzują się wysmakowaniem.

Artystka poprzez ich pośrednictwo zabiera nas do świata, który przeminął. W nim złocą się mozaiki, mnisi krzątają się w klasztorach, ku niebu pną się wieże kolejnych świątyń, rycerze wyruszają na krucjaty, a ci, którzy z nich ocaleją, wracają do twierdz wznoszących się na skałach. Autorka wystawy, prezentując temat okna, pokrótce opowiada nie tylko historię chrześcijaństwa. 

W oknie odbija się Katedra Matki Bożej Wniebowziętej, Siena (Włochy)

Jednocześnie uwrażliwia na bogactwo kultury świata arabskiego. Misterne, arabeskowe sztukaterie pałacu w Grenadzie (Hiszpania), spływające w dół niczym stalaktyty, swoją obfitością i kunsztem wykonania przyprawiają o zawrót głowy. Drewniane okno z Fezu (Maroko), gdyby tylko mogło, wyszeptałoby wiele tajemnic. 


Osoba, która przez wygląda, pozostaje w ukryciu.

Utrwalone budowle noszą w sobie historię, a jednocześnie ich okna nadal pełnią taką samą funkcję, co przed wiekami. Wpadają przez nie słoneczne promienie. Tak jak przez otwór w kopule Panteonu, zwany oculusem. 


I jak przez okna w bazylice św. Witalisa w Rawennie (Włochy). 


To światło jest mistyczne. Dzięki niemu wnętrze prezentuje się w całej okazałości, na chwałę Boga i na chwałę talentu człowieka. Niezwykłe jest okno w stylu manuelińskim w Klasztorze Zakonu Chrystusa w Tomarze (Portugalia). 


Obramiają je finezyjnie wyrzeźbione, złociste zdobienia z kotwicami, wodorostami, karawelami. Snują one morskie opowieści o wyprawach kolonialnych.

Otwory okienne doświetlają także pomieszczenia w budynkach, które nie zostały wyróżnione swoim przeznaczeniem – w kamienicach czy w blokach mieszkalnych. Ich zdjęcia cechuje jednak niezwykły liryzm. Pod parapetami kilku mieszkań w Marbelli (Hiszpania) powiewają rozłożyste spódnice tancerek, w soczystych kolorach. 


Kadr z Cortony (Włochy) ukazuje zakratowany otwór, za którym znajduje się konik na biegunach. 


Jedną, jedyną fotografią, na której pojawia się człowiek, jest ujęcie ze szpitala Bonifratrów na Wyspie Tyberyjskiej (Włochy). 


Kuracjusz, schylający głowę i ściskający dłońmi stalowe pręty, przesłaniające część okna, zapewne spogląda na plac przed kościołem św. Bartłomieja. Jego niebieska koszula stanowi mocny akcent pośród ciemnej żółci i jasnego odcienia pomarańczy łuszczących się z farby ścian.

Te okna również noszą w sobie opowieści. One nie należą do historii powszechnej, ale do historii indywidualnych. Są równie przejmujące, a może nawet bardziej? 

Praga (Czechy)

Podczas przyglądania się im w myślach odbiorcy może pojawić się wiele pytań. Kto godzinami patrzył przez szybę? Na czyj powrót czekał? Przez które okno wfrunęło szczęście? Którym wyfrunęło? Bywa, że w jednych szklanych taflach odbijają się inne. Te zwielokrotnienia nadają fotografiom jeszcze więcej zagadkowości i malowniczości. Mówi się o „oknie na świat”. A okno z Sybinu (Rumunia) jest raczej „okiem na świat”. 


Osadzono je w dachu w taki sposób, że przypomina czujne spojrzenie. Podobne rozwiązania są typowymi elementami tamtejszego krajobrazu.

Zdarza się, że okno nie ma ani szyby, ani parapetu, np. jak to umieszczone w murach obronnych w Dubrowniku (Chorwacja) 


i to z powojennych ruin w Mostarze (Bośnia i Hercegowina). 


Pozostaje ono zwykłym, prostokątnym otworem, do tego zawsze otwartym, na zieleń, morze, niebo. Zdaje się przynależeć nie do kultury, a do natury i służyć wyłącznie jej.

W serii zdjęć widoczne jest upodobanie artystki do przetwarzania jednego elementu. Ono jest obecne również w cyklach jej rysunków, np. Kamienie w ustach (niedawno na portalu Niezła Sztuka ukazał się mój esej o nich http://www.niezlasztuka.net/artysci/marzena-zacharewicz/i Zbroja (część prac zobaczycie wraz z moimi omówieniami tutaj: http://martamotyl.blogspot.com/2014/11/zbroja-bez-patyny.html). Tam także Zacharewicz wybiera głównego „bohatera” i przedstawia go w pomysłowych konfiguracjach. Jej prace rysunkowe i fotograficzne łączy dążenie do zachowania jednolitego stylu i dbałość o szczegóły.

Artystka, prezentując migawki z fascynujących podróży, zabiera odbiorców na wyprawę po zachwyt i tolerancję. Ujęcie z Wiednia uświadamia, że okna są jak lustra. 


Odzwierciedlają one, co ludzi fascynowało i zajmowało na przestrzeni wieków. Jednak reprezentant każdej z kultur pokazywanych na wystawie mógłby powiedzieć:
„otworzę okno
i wejdzie szerokie, mroźne powietrze,
zdrowe jak tragedia.
Wejdą myśli człowiecze
i człowiecze sprawy,
cudze nieszczęścia i cudza świętość.
Będą rozmawiać cicho i surowo”[1].
Fragment wiersza Anny Świrszczyńskiej Otworzę okno jest dobrym podsumowaniem koncepcji tej ciekawej ekspozycji, w której różnorodność wspaniale łączy się z uniwersalizmem. 

As-Sawira, Maroko, medyna

Powyższy tekst powstał na potrzeby wspomnianej ekspozycji. Wszystkie zdjęcia, którymi go zilustrowałam, pochodzą od artystki. Na wystawie prezentuje je wraz z wieloma innymi. Fotorelację z wernisażu zobaczycie tutaj: http://radomsko.naszemiasto.pl/artykul/wystawa-fotograficzna-marzeny-zacharewicz-w-mdk-w-radomsku,3658570,art,t,id,tm.html . 

Okna są pierwszą indywidualną wystawą fotografii autorstwa Zacharewicz. Zajmuje się  ona głównie malarstwem, rysunkiem, ilustracją.  Dyplom na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu uzyskała z zakresu grafiki warsztatowej. Zilustrowała ponad 20 książek dla dzieci. Była kuratorką wystaw poświęconych ilustracji Pan Andersen (2005 r.) oraz Ezop wyobrażony (2008 r.). Brała udział w ponad stu wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Prace pokazywała również na wystawach indywidualnych. Należy do Związku Polskich Artystów Plastyków. Jest laureatką wielu konkursów. Ostatnio, w 2015 r., otrzymała II Nagrodę w Międzynarodowym Konkursie na Rysunku im. M. Andriollego w Nałęczowie za prace z cyklu Zbroja. 


[1] A. Świrszczyńska, Otworzę okno, http://gosh99.republika.pl/Poezja/otworzeokno.htm [24 lutego 2016].
Udanej randki!

3/02/2016

Udanej randki!


Przedpremierowe fragmenty, które poznaliście, są zaledwie kilkoma nitkami wyprutymi z książki. Które miejsca w niej utkały i z jakich innych motywów uszyłam całą historię, sprawdzicie, będąc już sam na sam z powieścią. Mam nadzieję, że krwistoczerwona kreacja prosto spod igły będzie zapierać dech, a randkę zaliczycie do ekscytujących ;). Gdy skończycie balować z bohaterką, umyjecie kieliszki i pozbieracie pończoszki, pamiętajcie, że czekam na Wasze wrażenia.

Fot. Arth

Ciekawe omówienie książki znajdziecie na stronie Rynek-Ksiazki.pl w artykule Mocne oblicza biseksualnej namiętności. Jest w nim mowa o motywach postępowania bohaterki, ze wskazaniem m.in. na jej przeszłość i agresję, której doświadczyła w rodzinie. Fragment, który się do tego odnosi, został opublikowany na wortalu literackim Granice.pl. Do przeczytania Odcieni czerwieni zachęcają patroni medialni: serwisy Polki.pl i  Wizaz.pl.

Reklama prasowa

***
Co czuję w dniu premiery? Matczyną dumę :). Pomyślałam, że moja pierwsza powieść była z kości, a druga jest z krwi. Chętnie zdecyduję się na kolejne papierowe dziecko ;).

Copyright © Marta Motyl